Olga Tokarczuk z literackim Noblem

Magazyn TVN24

Wychowywała się w pałacu, była pokojówką w Londynie, zakładała grupy dla alkoholików w Wałbrzychu. Jak wyglądała droga Olgi Tokarczuk do Nobla?

"Radość i wzruszenie odebrały mi mowę. Ogromnie dziękuję za wszystkie gratulacje!" – mówiła chwilę po otrzymaniu literackiego Nobla. Za to jej czytelnicy, jak Polska długa i szeroka, mieli sporo do powiedzenia. W mediach społecznościowych można było odnieść wrażenie, że co drugi z nas ma autograf pisarki, często z bardzo osobistą dedykacją w książce, a co więksi szczęśliwcy posiadają nawet zdjęcie. Nie widziałam takiego, na którym Tokarczuk by się nie uśmiechała. Taka właśnie jest dla swoich odbiorców: uważna, dostępna, bezpretensjonalna. Dziś niemal wszyscy są zgodni – Nagroda Nobla, którą właśnie otrzymała, na pewno tego nie zmieni."

(...)

"Historia Jakuba Franka jest tak zdumiewająca, że trudno uwierzyć, iż naprawdę się zdarzyła. Mówiąc w wielkim skrócie, opowiada o tym, jak spora grupa Żydów z Podola, wyznawców XVII-wiecznego kabalisty i rabina Szabtaja Cwi uważającego się za mesjasza, przeszła z wielką pompą na katolicyzm pod wodzą swojego przywódcy, kupca Jakuba Franka, przedtem zaś przez jakiś czas wyznawała islam" - pisała Tokarczuk o swojej powieści w "Książkach. Magazynie do czytania".

I znów oprócz "Nike" czytelników przyszło też uznanie jurorów nagrody. Afera wybuchła, gdy tuż po werdykcie Tokarczuk powiedziała w wywiadzie: - Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów.

(...)

Żyjemy w środku jej książek

Profesor Ryszard Koziołek w rozmowie z Magazynem TVN24 zauważa, iż Olga Tokarczuk pokazała nam, że strategie społecznego zaangażowania literatury mogą być różne. - Nie dostrzegałem tego wyraźnie w jej twórczości w latach 90., tymczasem już wtedy, w tych mityzujących i kreacyjnych powieściach, zabierała mocny głos w debacie publicznej, czy to w kwestiach równości płci, troski o zwierzęta, czy ekologii. Okazało się, że można to robić w narracji fantazjującej wyobraźni. Teraz, gdy jesteśmy w środku debaty o równości płci czy ochronie klimatu, widać, że ona nas już wcześniej wymyśliła. Gdy w latach 90. byliśmy na konsumpcyjnym głodzie i chcieliśmy rzeczy, samochodów, podróżowania za granicę, ona pisała o dziwnych dzieciach, wędrówce między epokami, metafizyce, mistyce książek, transseksualizmie, duchowości natury. W pewnym sensie uważam ją za wnuczkę Schulza. Reaktywowała najskuteczniej, oczywiście po swojemu, jego model prozy. I to w taki sposób, że z przyjemnością czytają ją również ci niewyćwiczeni czytelnicy. Postawiła na język wyobraźni, ale dołożyła do niego problematykę społeczną - podkreśla.

Profesor Koziołek widzi wyjątkowość Tokarczuk też w czymś, co kiedyś Miłosz uchwycił, mówiąc o literaturze rosyjskiej, która interesuje się mroczną stroną świata; tym, skąd bierze się zło, dlaczego ma taką magnetyczną siłę. - Tymczasem Tokarczuk pyta o dobro – mówi literaturoznawca. - Gdzie jest jego miejsce, skąd wyrasta, jaką ma konstrukcję i genealogię? To rzecz rzadka zarówno w literaturze popularnej, która syci się złem i przemocą, jak i tej bardziej wymagającej. Bo ta innowacyjna, skomplikowana formalnie literatura zwykle traktuje dobro jako element pedagogiczny, a nie filozoficzny. U Tokarczuk jest inaczej. To jest pisarka dobra. Nie naiwnego czy pocieszycielskiego. Są u niej rzeczy gorzkie i trudne: choroba, krzywda, samotność, wykluczenie, ale to właśnie terytorium dobra eksploruje jak nikt inny.

Koziołek wspomina, że krytycy – w tym on sam - byli skłonni traktować Tokarczuk jako spóźnioną twórczynię polskiej odmiany realizmu magicznego. - Nie widzieliśmy tego, co dziś widać wyraźnie, że jej twórczość to wizjonerskie narracje zakorzenione mocno w naszych współczesnych sprawach – przyznaje.

  • Fakt, że widzimy to jaśniej w ostatnich latach, wynika z tej cechy jej pisarstwa, którą Kafka nazwał "spieszącym się lustrem", jak to się zdarza niektórym zegarom. W książkach sprzed 20 lat odbijają się nasze dzisiejsze troski i problemy. Jesteśmy w samym środku wielu jej opowieści - podkreśla prof. Koziołek .

  • Sama Tokarczuk twierdzi, że nie jest aktywistką. Ale na co dzień walczy o prawa zwierząt, staje w obronie słabszych, sprzeciwia się nienawiści.

Wiecej komentarzy: