Prawo Wiesenthala, poprawka Malkina

Urodzony w noc sylwestrową 1908. w Buczaczu, a dorastał we Lwowie - Szymon Wiesenthal i urodzony  27 maja 1927. w podzamojskiej Żółkiewce - Cywka Małchin

Urodzony w noc sylwestrową 1908. w Buczaczu, a dorastał we Lwowie - Szymon Wiesenthal i urodzony 27 maja 1927. w podzamojskiej Żółkiewce - Cywka Małchin

Źródło: Blog Reunion

Waldemar Piasecki

Zmarli w odstępie dwustu dni. Pierwszy – 1 marca, drugi – 20 września 2005 roku. O pierwszym można było usłyszeć i przeczytać w odległych pozycjach serwisów informacyjnych. Od informacji o śmierci drugiego rozpoczynały się wszystkie wiadomości mediów. Pierwszy stworzył prawo, drugi przeprowadził dowód jego skuteczności. Świat byłby bez tego prawa gorszy. Ryzykuję niewiele twierdząc, że nie narodziłoby się, gdyby obaj nie wywodzili się z Polski. W Ameryce spotkałem jednego i drugiego.

Nie byłby też prawa, gdyby nie ten trzeci, na którym je empirycznie dowiedziono. Najstarszy z nich.

Solingen, Buczacz, Żółkiewka

Najstarszy przyszedł na świat 19 marca 1906 roku w niemieckim Solingen, a chował w austriackim Linzu. Adolf Eichmann. Młodszy, w noc sylwestrową 1908 roku w Buczaczu, a dorastał we Lwowie. Szymon Wiesenthal. Najmłodszy, 27 maja 1927 roku w podzamojskiej Żółkiewce, tam też chował. Cywka Małchin.

Nim Małchin nauczył się śmigać między opłotkami, Eichmann i Wiesenthal zdążyli już zostać inżynierami: mechanikiem i architektem, po salzburskich i praskich studiach. Kiedy Wiesenthal w 1932 roku bronił dyplomu, Eichmann (już inżynier) składał przysięgę w SS, a pod pachą tatuowano mu numer 45326. Rok później Wiesenthal urzędował w swej pracowni architektonicznej we Lwowie, Eichmann w gabinecie zastępcy szefa administracyjnego KL Dachau.

Małchinowie w Żółkiewce kłócili się czy jechać do Palestyny czy zostawać w Polsce.

1936 to był ważny rok. Cywka z rodzicami odpływał do Ziemi Obiecanej. Szymon Wiesenthal poślubiał we Lwowie Cylę Mueller, koleżankę z pracy, a Eichmann otrzymywał szlify Untersturmfuehrera w berlińskiej kwaterze głównej SD (gdzie go oddelegowano z SS).

W 1938 roku, po Anschlussie Austrii, Adolf Eichmann współorganizuje tam strukturę SS, a z końcem roku, już jako Obersturmfuehrer, kieruje urzędem ds. imigracji i repatriacji Żydów, a ponieważ chce być sumiennym funkcjonariuszem, zaczyna studiować… judaizm. W tym czasie Cywka Małchin, pilnie uczy się w szkole hebrajskiego i zdobywa specjalności harcerskie. Szymon Wiesenthal wydaje wzięte i ćwiczone przez cenzurę pismo satyryczne „Omnibus”, w czym dzielnie wspiera go tekstami Józef Nacht (znany po wojnie satyryk: Józef Prutkowski).

Jest wojna

W 1939 roku Eichmann awansuje na Hauptsturmfuehrera, a jego urząd obejmuje zakresem całą III Rzeszę i docelowo tereny okupowane. Odbywa podróż do Palestyny, gdzie negocjuje… jak najszybszą imigrację Żydów do tego kraju. W Palestynie Cywka Małchin zostaje przyjęty jako 12-latek, do Hagany, walczącej z Arabami i Brytyjczykami żydowskiej organizacji paramilitarnej.

W zajętym najpierw przez Niemców, a potem Sowietów Lwowie, ojczym Wiesenthala zostaje aresztowany przez NKWD i umrze w więzieniu, przyrodniego brata NKWD zastrzeli. Szymonowi uda się przekupić komisarza i uniknąć wraz z matą i żoną wywózki na Sybir. Dostanie robotę mechanika.

Z SD trafia Eichmann do Gestapo, awansuje na Obersturmbannfuhrera, kieruje Sekcją Żydowską w Wydziale Spraw Religijnych RSHA. W 1942 roku, podczas słynnej konferencji w Wannsee proklamującej „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”, Reinhardt Heydrich powierza Eichmannowi rolę „administratora transportowego”. Ma odpowiadać za sprawne dostarczanie Żydów do obozów koncentracyjnych. Małchin w tym czasie uczestniczy w pierwszych samodzielnych akcjach. Wiesenthal, we Lwowie przejętym przez Niemców trafia do obozu przy ul. Janowskiej, a jego matka do Bełżca. Polski ruch oporu Załatwia jego żonie „aryjskie papiery” na nazwisko Ireny Kowalskiej. Dzięki temu ocaleje.

Akcja przyśpiesza…

Cywka strzela i rzuca bomby. Jego siostra Fruma z rodziną trafia z Żółkiewki do Bełżca, w ślad za matką Szymona. Holocaust sprawnie transportowo obsługiwany przez Eichmanna pochłonie 153 członków bliższej i dalszej rodziny Małchina i 89 – Wiesenthala. Ten zaś przejdzie przez dwanaście obozów w tym pięć koncentracyjnych. Eichmann dowiedzie swego oddania sprawie, determinacji i cudów organizacji. Kiedy w połowie 1944 roku, w obliczu nadchodzącej Armii Czerwonej, na Węgrzech załamie się plan przemieszczania Żydów do miejsc „ostatecznego rozwiązania”, partia i Himmler rzucą Eichmanna, aby problem rozwiązał. On to robi. Ponad 400 tysięcy dojedzie do gazu na czas. Sprawnego Adolfa inny, najważniejszy Adolf określi mianem człowieka zdolnego przenosić góry. Korygując tę poezję, dodajmy: trupów. Ma już wszelkie najwyższe odznaczenia II Rzeszy oraz stopień Untersturmfuehrera Waffen–SS.

Koniec i początek

W 1945 roku świat zaczyna się Eichmannowi walić. Zostaje „zdradzony” przez Himmlera, który nakazuje eksterminację żydowską przerwać, a dowody dotychczasowej „realizacji” zatrzeć. Adolf sprzeciwia się. Śle transporty do obozów do końca. Nawet gdy czerwonoarmiejcy są już o 42 kilometry od Budapesztu. Wtedy się wreszcie opamięta i zacznie ratować własną dupę. Ucieczkę do Austrii zorganizuje mu stary druh, który wprowadził go do SS, Ernst Kaltenbrunner.

5 maja 1945 roku w tej samej Austrii, Amerykanie wyzwalają Mauthausen. Wśród ocalałych jest ważący 41 kilogramów Szymon Wiesenthal. Także w maju, 18-letni Cywka Małchin w przebraniu za Araba, w brawurowej akcji likwiduje prawdziwego arabskiego szefa akcji terroru przeciwko osadnikom żydowskim. Wiesenthal trafia do szpitala, gdzie ratuje niemal wygasłe życie.

Eichmann trafia do katolickiego klasztoru na terenie Niemiec, gdzie ratuje głowę przed alianckim pościgiem. Małchin wynosi głowę z kolejnych akcji przeciw Arabom gotowym na „wytopienie Żydów w Morzu Śródziemnym”, byle tylko nie mieli swego państwa oraz ich brytyjskim promotorom. Odratowanemu Wiesenthalowi rodzi się w 1946 roku córka Paulina, a on sam zaczyna współpracę z wywiadem US Army w ściganiu hitlerowskich zbrodniarzy. Do wywiadu trafia Małchin. Eichmann z paszportem i biletem na nazwisko Ricardo Klement odlatuje do Buenos Aires.

Pamięć Izraela

14 maja 1948 roku, 62-letni David Ben-Gurion (urodzony w Płońsku jako Dawid Gruen) ogłasza powstanie państwa Izrael, stając na czele pierwszego rządu. Eichmann zakłada pod Buenos Aires farmę królików. Wiesenthal – ośrodek dokumentacji i ścigania „eichmannów”. Małchin, pod zangielszczoną wersją nazwiska Peter Zvi Malkin rozpoczyna karierę w Mosadzie, po treningu u amerykańskich sojuszników.

W 1953 roku do Żydowskiego Centrum Dokumentacji Historycznej Szymona Wiesenthala w Linzu, który jest w stanie likwidacji, a materiały właśnie przekazywane do Yad Vashem, dociera pocztówka z Buenos Aires. „Widziałem na swoje oczy tę świnię Eichmanna. On tu jest… Pracuje w wodociągach…” – pisze towarzysz obozowej niedoli. Wiesenthal decyduje się zatrzymać dossier Eichmanna i nie przekazywać go jeszcze do Jerozolimy. Natychmiast powiadamia ambasadora Izraela w Wiedniu.

Jest to informacja zgoła sensacyjna. Żydzi proszą o pomoc Amerykanów w weryfikacji. Ta nadchodzi. Zdaniem FBI Eichmann jest w… Damaszku. Wprowadza to zmieszanie informacyjne, ale Wiesenthal nie dowierza Amerykanom i sam postanawia wyśledzić zbrodniarza. Ustala, że jednak jest w Buenos Aires. Ustala, że „nazywa” się Lothar Hermann i podaje za pół-Żyda, który przeżył Dachau. Często na pokaz posługuje się nawet łamanym hebrajskim specsłużby.

W Jerozolimie Isser Harel wzywa na spotkanie w ustronnym, miejscu Zvi Malkina. Jest to rozmowa szefa Mossadu i wybranego drogą starannej selekcji najzdolniejszego agenta tej agencji. Zadanie: ująć Eichmanna i dostarczyć do Izraela. W 1959 roku NRF powiadamia Izrael, że niemieckie służby też go namierzyły. Pętla się zaciska.

Z początkiem sześćdziesiątego roku, sześćdziesiąt akurat lat temu, Malkin wsiada do samolotu. Z przesiadką dociera do Buenos Aires. Tu udaje europejskiego emigranta–malarza. Do malowania ma talent. Ulica Garibaldiego, szubienica Ramli

11 maja 1960 roku, Malkin obezwładnia na ulicy Garibaldiego w Buenos Aires Eichmanna, wrzuca do bagażnika samochodu i odjeżdża. Przez dziesięć dni przetrzymywany jest on w konspiracyjnym lokalu. Są przez cały czas razem. Rozmawiają. O wszystkim. Malkin na stronie atlasu geograficznego kreśli nawet portret Eichmanna. Ten nie oponuje.

W finale Niemiec zostaje wywieziony w bagażu izraelskiej „delegacji biznesowej”. „Biznesmenami” są ludzie wybrani i przygotowani do akcji przez swego dowódcę. Odlatują z Buenos Aires.

Kiedy dzień po dowiezieniu „bagażu” na miejsce Ben Gurion oznajmia w Knesecie, że Adolf Eichmann jest w Izraelu, owacja trwa kwadrans. Ludzie wychodzą na ulice i wiwatują. Premier oficjalnie dziękuje za pomoc Szymonowi Wiesenthalowi. Wtedy jego nazwisko staje się znane światu.

Argentyna zrywa stosunki dyplomatyczne z Izraelem, oskarżając go o gangsterstwo w obszarze prawa międzynarodowego i kryminalnego. Trudno o kontrargumenty.

– Lecąc do Buenos Aires, wiedziałem, że działamy poza prawem. Z fałszywymi dokumentami wjechaliśmy do obcego kraju, porwaliśmy i wywieźli człowieka. Jestem dumny z tego, co zrobiłem – powie po latach Cywka z Żółkiewki.

Dyskusja nad prawomocnością akcji wciąż jest żywa. Najczęstszym argumentem „za” jest eksponowanie potrzeby silnego impulsu moralnego, jakiego – po horrendum Holocaustu i wojnie o prawo do państwa – potrzebowali Żydzi.

Takim było bez wątpienia ujęcie i postawienie przed obliczem sprawiedliwości jednego z czołowych wykonawców zbrodni na tym narodzie.

Po dziesięciomiesięcznym procesie, 15 grudnia 1961 roku, sędzia Sądu Najwyższego Izraela Gideon Hausner uznaje Adolfa Eichmanna za winnego i skazuje na karę śmierci przez powieszenie. Po wyczerpaniu procedur odwoławczych cztery minuty po północy 1 czerwca 1962 roku Eichmann zostaje powieszony w więzieniu w Ramla. Ciało zostaje spopielone, a prochy rozsypane nad Morzem Śródziemnym.

Kurs porządku

Wzmocniony takim potwierdzeniem sensu swej misji, Szymon Wiesenthal na nowo uruchamia w Wiedniu swoje centrum dokumentacyjne, które szybko osiągnie pozycję numer jeden w ściganiu zbrodni hitlerowskich. Peter Zvi Malkin staje się za życia legendą specsłużb i bohaterem narodowym. Tajnym. Przez 27 lat jest szefem operacji Mossadu.

Co intersujące także niezwykle efektywnym agentem operującym w świecie. Stale pod „przykrywką” artysty–malarza. Malarstwo było jego pasja przez całe życie, poziom twórczości niepodważalny, portfel zaproszeń zawsze pełny. Do dziś jego prace można oglądać w galerii na Manhattanie.

Lista sukcesów Petera Zvi Malkina jest długa, ale nigdy jej nie poznamy. To, co wiadomo, to wykrycie długoletniego agenta ZSRR infiltrującego kolejne rządy izraelskie czy zdobycie dowodów produkcji broni nuklearnej w kilku krajach azjatyckich. Na napisanie książki w Polsce znanej pod tytułem „Schwytałem Eichmanna” musiał czekać ponad 25 lat, bo najpierw, „musiał” to zrobić jego szef Isser Harel („Dom przy ulicy Garibaldiego”), a potem Malkin przejść na emeryturę.

Kiedy w 2003 roku na emeryturę udawał się Szymon Wiesenthal, lista jego dokonań była znana bardzo dobrze, a efektywność działania pomnożona umiędzynarodowieniem jego instytucji. To on doprowadza do zatrzymania i skazania Karla Silberbauera, oficera Gestapo, który wyśledził i wydał na śmierć Annę Frank, 14-letnią Żydówkę ukrywającą się na strychu domu w Amsterdamie i piszącą wstrząsający pamiętnik. Siberbauer po wojnie, do 1963 roku robił karierę inspektora w austriackiej policji kryminalnej. Fachowiec po prostu.

W 1966 roku w głośnym procesie w Stuttgarcie skazano szesnastu SS-manów odpowiedzialnych za eksterminację Żydów we Lwowie. W 1967 roku, na dożywocie, ukrywającego się w Brazylii, Franza Stangla, komendanta obozów w Treblince i Sobiborze. W 1973 roku, na taki sam wymiar kary, Herminę Braunsteiner-Ryan, wiodącą spokojny żywot na nowojorskim Queensie, wzorową amerykańską matkę i żonę, morderczynię kilkuset dzieci na Majdanku. W 1999 roku, na długoletnie więzienie, chorwackiego oprawcy, komendanta obozu Jasenovcu Dinko Sakicia, odpowiedzialnego za śmierć tysięcy Żydów i Serbów.

Długa lista ponad tysiąca skazanych przesuwa się w tle. Książki Wiesenthala opisują przypadki szczegółowe, sięgają do uogólnień. Co ciekawe i on, i Malkin napisali ich po dwanaście. Zbieżność narracyjną i psychologiczną osiągają w przypadku „Słonecznika” (Wiesenthal) i „Schwytałem Eichmanna” (Malkin). Jeden analizuje spowiedź umierającego niemieckiego SS-mana mordującego Żydów, drugi – samego Eichmanna, z którym spędza oko w oko dziesięć dni na melinie w Buenos Aires.

Konkluzje.

Zło jest banalnie proste i łatwe w realizacji. Zwykle odideologizowane. Zbrodnia może się przytrafiać „porządnym ludziom”. Każdemu z nas. Trzeba być czujnym. Zło nazywać. Złoczyńców ścigać. Dla porządku moralnego przede wszystkim, nie zaś z zemsty.

Sumienie myśliwego

Szymon Wiesenthal był sumieniem ofiar Holocaustu, za które mówił, ale których nie mógł o nic zapytać, poradzić się. Dlatego napotykał oskarżenia o bezduszną zaciekłość myśliwego .

Dyrektor Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki w Nowym Jorku doc. dr Wasyl Łopuch daje przykłady Ukraińców, którzy służyli w hitlerowskich formacjach, tak jak Ślązacy w Wehrmachcie, ale nie uczestniczyli w żadnych zbrodniach ludobójstwa. Po wojnie emigrowali do Ameryki, o wojennej przeszłości nie informując. Stali się Amerykanami, wychowali dzieci i wnuki. Te młode generacje częstokroć wspierały niepodległościowe dążenia ukraińskie. Można sobie wyobrazić dramaty rodzinne, jakie towarzyszyły sytuacjom, kiedy okazywało się, że 80-letni dziadek jest ścigany za „zbrodnie hitlerowskie”, bo jego nazwisko wypłynęło w niemieckich wykazach wojskowych. Amerykanie pozbywali się problemu, orzekając deportację delikwenta, bo zataił przeszłość. Tyle że zwykle odsyłano go do ZSRR, gdzie figurował w rejestrze „zdrajców ojczyzny”. Nietrudno wyobrazić sobie jego dalszy los. Docent Łopuch mówi, że środowiskom ukraińskim w Ameryce wiele takich deportacji kojarzy się z Szymonem Wiesenthalem. Zadaje pytanie, czy u wiedeńskiego tropiciela zbrodni ze swym życiorysem miałby jakieś szanse papież Benedykt XVI? Co powiedziawszy, formułuje przypuszczenie, że jego opinia w polskiej prasie nie ma szans publikacji.

Obawa niepotrzebna. Problem klasycznie bolesny. Czy „lepiej”, by uszedł sprawiedliwości jeden zbrodniarz czy „lepiej” by jeden niewinny ucierpiał niesłusznie? Myślę, że Szymon Wiesenthal nie był wolny od takich pytań.

Jan Karski, młodszy „lwowski kolega” Szymona Wiesenthala życzył mu kiedyś, aby ten wszystkich zbrodniarzy zdołał… przeżyć, a nie wyłapać. Bo kwestią życia administruje Bóg, łapania zaś człowiek. Ich nieomylności nie sposób porównać.

Wiesenthal był wzruszony. Można powiedzieć, iż to życzenie zostało wysłuchane.

C.b.d.o.

Prawo Wiesenthala, na którym zbudował swój autorytet powinno brzmieć:

Zbrodnia wymaga ścigania nawet bez nadziei efektu, który często jest niezależny od intencji ścigającego.

Poprawka Malkina:

Lecz możliwy.

Byłem świadkiem, jak Jan Karski wiele razy prezentował prawo Wiesenthala z poprawką Malkina. Konkluzja była taka, że gdyby Malkin nie dowiódł poprawki na Eichmannie, Wiesenthal nigdy nie reaktywowałby w Wiedniu swego zamkniętego w Linzu ośrodka. Nigdy by nie wytropił tylu zbrodniarzy i nigdy nie został t y m Wiesenthalem.

Waldemar Piasecki

One Response to “Prawo Wiesenthala, poprawka Malkina”:
Dziękując autorowi za ciekawy artykuł, chciałabym zwrócić uwagę na pomyłkę: Gideon Hausner był oskarżycielem publicznym ( prokuratorem) w procesie Eichmanna , a nie jak mylnie podał autor- przewodniczącym składu sędziowskiego.