Bartłomiej I: W sprawie Judaizmu

Patriarcha Ekumeniczny w rozmowie z Olivier Clement

Bartłomiej I

Lud świadectwa

Od roku 1972 Kościół prawosławny rozpoczął dialog z judaizmem, prowadzony na najwyższym poziomie akademickim. Celem jest po prostu lepsze wzajemne zrozumienie. Zarówno my, chrześcijanie, jak i Żydzi – mówi Patriarcha – mamy korzenie w tej samej glebie, jesteśmy posłuszni temu samemu Dekalogowi.
Objawienie Prawa na Górze Synaj stanowiło przełomowy moment w dziejach ludzkości. Prawo to sprowadzało się w istocie do dwóch fundamentalnych zakazów: bałwochwalstwa i zabijania. Humanizowało ono człowieka, chroniło go przed magiami i aktami przemocy. Na pewno nie usuwało z jego losu ościenia śmierci, ale przygotowywało tę chwilę, kiedy Bóg przez zmartwychwstanie Chrystusa mógł przemienić „serce z kamienia” w „serce ludzkie”.

W czasie procesu Jezusa wszyscy aktorzy dramatu – sędziowie, lecz także Oskarżony, Jego Matka i Jego uczniowie – byli Żydami. W dziejach Apostolskich jest wiele razy mowa o nawracaniu się tysięcy Żydów na wiarę w Jezusa. Dlatego w Ewangelii według świętego Jana, późno powstałej, a więc po wyraźnym oddzieleniu się judaizmu i chrześcijaństwa, słowo „Żyd” oznacza już nie tyle przedstawiciela całego ludu, ile tych spośród niego, którzy odrzucali Jezusa. Święty Paweł pisał „[…] zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy wejdzie do Kościoła pełnia pogan. I tak cały Izrael będzie zbawiony […] Bo dary łąski i wezwanie Boże są nieodwołalne” (1)

Mówiło się o „ludzie bogobójców”. Ale przecież – powtarza Patriarcha – wielka część tego ludu przyłączyła się do Chrystusa. Kto więc zabił Jezusa? My, którzy codziennie mordujemy miłość. Ta myśl jednak jest trudna do zniesienia. Lepiej więc oskarżać innych, oskarżać Żydów. Tak oto dokonywało się straszliwe odwrócenie ról: społeczeństwa zwane chrześcijańskimi, zamiast ukazywać Żydom oblicze Chrystusa, krzyżowały ich.
Cóż oblicze Cierpiącego Sługi nie stało się wówczas również – bo my na pewno nie zapominamy naszych męczenników i naszych świętych – obliczem tylu Żydów, upokarzanych, wyszydzanych, masakrowanych od czasów Herakliusza, cesarza Konstantynopola, który chciał ich zmusić do przyjęcia chrztu, aż po pogromy z początku XX wieku i na koniec Szoah.

Naród żydowski był ludem świadków, a tym samym – ludem męczenników, bo te dwa słowa w języku greckim są toźsame. Jeśli tyle razy w ciągu historii ten naród był przedmiotem okrutnych prześladowań, które doszły do szczytu w hitlerowskiej woli zagłady całego narodu, stało się tak może dlatego, że sama jego historyczna obecność i nieugięte trwanie przypominały „wertykalny” aspekt relacji między Bogiem a człowiekiem, która objawiła się po raz pierwszy w wezwaniu Abrahama,
To przypomnienie było i jest nie do zniesienia dla społeczeństw zamkniętych w immanencji rasy, fanatyzmu, potęgi. Obchodziliśmy właśnie pięćdziesiątą rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej i końca Shoah. Ta rocznica ożywiła w świadomości ludzkiej gniew, oburzenie, lecz także skruchę.
My, prawosławni chrześcijanie, musimy odrzucić błędy przeszłości, dokonać rachunku sumienia, odmienić nasze serca. Musimy ustanowić nową relację z Żydami, relację opartą na sprawiedliwości, szacunku, miłości, aż do granic świętości.

Na rzecz Żydów...

Musimy też jednak przypomnieć pewne działania duchowieństwa i ludzi świeckich na rzecz Żydów, zarówno w epoce pogromów w Rosji, jak i podczas drugiej wojny światowej.
W Tomsku w 1905 roku pewien młody mnich przeciwstawił się oprawcom: „Dlaczego bijecie mojego brata?”. Tego samego roku w Kijowie biskup Płaton poprowadził uroczystą procesję i upadłszy na kolana, wydał się na ciosy nieokiełznanego tłumu.
Rosyjscy filozofowie religii z tej epoki byli wykarmieni duchowością żydowską. Sołowiow uczył się języka hebrajskiego u rabina i mówił, że nie ma „kwestii żydowskiej”, istnieje natomiast „kwestia chrześcijańska”, ponieważ „chrześcijanie nie nauczyli się jeszcze postępować po chrześcijańsku wobec Żydów” (2).
W pierwszym dziesięcioleci naszego wieku Sergiusz Bułgakow w dziele Swiet niewieczernyj i Mikołaj Bierdiajew w książce Smysł tworczestwa czerpią nieustannie z Zoharu i pod pojęciem „Adama Kadmona”, pierwszego, uniwersalnego człowieka, wyjaśniają tajemnice obydwu Adamów… Chrześcijańscy intelektualiści z Rosji przypomnieli te teksty oraz wiele innych w zbiorze zatytułowanym: L’Eglise orthodoxe et les Juifs: XIXe et XXe siecles.

W czasie drugiej wojny światowej były w Paryżu wśród emigracji rosyjskiej dwie wielkie osobowości, zaprzyjaźnione właśnie z Bierdiajewem: zakonnica nieklauzurowa Maria Skobcowa i ksiądz Dmitrij Klepinin. Obydwoje robili więcej, niż mogli, aby ratować życie Żydom, a matka Maria ma dzisiaj swoje drzewko w gaju sprawiedliwych w Jerozolimie. Obydwoje zostali aresztowani i zmarli w obozach. Ojciec Dimitrij, gdy gestapo badało go w związku z jego zainteresowaniem Żydami, wskazywał tylko krzyż na piersi, mówiąc: „A co zrobiliście z tym Żydem?” Prawosławni Grecy, a także Serbowie, chociaż sami byli ofiarami zawieruchy dziejowej, która miała pochłonąć naród żydowski, stawali po jego stronie i przychodzili mu z pomocą. Zwłaszcza metropolita (wówczas archimandryta) Chryzostomos (Tsitos) w Wiedniu i inni dostojnicy Kościoła greckiego bardzo pomagali Żydom.

Zbieżności

Tradycja prawosławna jest głęboko naznaczona duchem semickim. Przejęła ona wiele przepisów biblijnych. Duchowieństwo prawosławne stanowi prawdziwą kastę kapłańską, ze swymi żonatymi kapłanami i z prawdziwymi dynastiami kapłańskimi w niektórych krajach. W liturgii zwanej „bizantyjską”, w rzeczywistości napisanej przez zhellenizowanych Semitów, można odnaleźć obawę i trwogę Izraela przed transcendencją. Ontologia tradycji prawosławnej wykazuje podobieństwo do ontologii judaizmu. Istniejący rozziew między ontologiczną perspektywą żydowską a perspektywą zachodnich wyznań chrześcijańskich jest tej samej natury jak to, co odróżnia prawosławie od tamtych wyznań. W ontologicznym punkcie wyjścia znajdujemy faktycznie w judaizmie i w prawosławiu prymat osoby, a nie prymat rozumem poznawalnego bytu. Człowiek istnieje na obraz Boga, to znaczy jako byt, a także jako osoba, gdy zostaje nazwany i powołany przez Boga. W obydwu tradycjach Imię Boże zawiera Boską energię, Istnieje bowiem zadziwiająca zbieżność między żydowską koncepcją Sefirotów i Szekiny oraz teologią Boskich energii, sformułowaną przez Grzegorza Palamasa. Według mistyków żydowskich, podobnie jak i mistyków prawosławnych, przymioty Boskie jawią się jako emanacja życia samego Boga, Rozróżnienie patrystyczne niedostępnego Nadistnienia i uczestniczących w Nim energii odnajdujemy w tradycji żydowskiej: „Trzeba wiedzieć – mówi rabbi Lewi Izaak – iż są w Świętym (niech będzie błogosławiony!), że tak powiem, dwa aspekty: daleko i blisko. Daleko […], gdyż nie da się objąć myślą Tego, który jest absolutnie najważniejszy, i nie ma anioła ani archanioła, który mógłby Go ogarnąć, ponieważ jest On poza wszelkim pojmowaniem. Blisko, ponieważ wierzymy, że Stwórca (niech będzie błogosławiony!) wypełnia wszystkie światy […], ziemia jest pełna jego chwały. My zaś, synowie Izraela, musimy wierzyć zarówno w pierwszy, jak i w drugi aspekt: w daleko i w blisko” 3. W obydwu tradycjach Bóg jest uważany nie tylko za przyczynę stworzenia, lecz także za Obecność, która pozostając wciąż poza, będąc „ukrytym korzeniem” - jak mówią kabaliści – jest jego Nosicielem i go przenika. Obecność jest więc energetyczna – jak powiedzą prawosławni, sefirotyczna – jak mówią myśliciele żydowscy. Sefiroty są najważniejszymi imionami Boskimi, układającymi się w dwie kolumny: surowości i pobłażliwości, połączonymi ostatecznie w sefirot piękna i miłosierdzia. Drzewo Życia, Człowiek Uniwersalny, Człowiek Niebiański – przywołują na myśl Chrystusa, Człowieka rzeczywiście uniwersalnego, w którym świat staje się „gorejącym krzakiem” - jak mówi Maksym Wyznawca. Innym pojęciem występującym w obu tradycjach jest pojęcie Mądrości. Mądrość – to Szekina, obecność Boża wygnana z upadłego świata, wyrywana ze swego transcendentnego Źródła przez grzech człowieka. Według Sergiusza Bułgakowa, jeśli go dobrze rozumiemy, istnieje prawdziwa mądrość (sophianite) tego, co stworzone, Człowiek musi umożliwić połączenie Boga i Jego Mądrości, aby przemienić wszechświat. Tak oto zagadnienie Mądrości łączy się z chrześcijańskim tematem pośrednictwa, W judaizmie mediacja dokonuje się wtedy, kiedy Izrael wyzwala Szekinę i objawia Adama Kadmona, który jest osobowością „korporacyjną” (jak powiedziałby metropolita Jan z Pergamonu), obejmującą całą ludzkość. Między tym Człowiekiem Niebiańskim a Drzewem Sefirotycznym jest – jak się wydaje – prawie zupełna tożsamość. Tu Patriarcha przypomina, że w Ewangeliach synoptycznych Jezus nie nadaje sobie innego tytułu poza „Synem Człowieczym”, a wyrażenie to nawiązuje do Syna Człowieczego z Księgi Daniela. Według duchowości żydowskiej rola człowieka polega więc na tym, by wyzwalać iskierki Szekiny, „podnosić święte cząstki”, a tym samym uświęcać całe istnienie. Tradycja prawosławna, bardziej kosmiczna niż chrześcijańskie tradycje Zachodu, mówi o obowiązku wyodrębnienia i ofiarowywania logoi rzeczy, ich esencji duchowych. Obydwie tradycje – żydowską i prawosławną – łączy więc znaczenie świętości materii oraz misja uświęcania życia. Czyż nie jest to ogromnie ważne dziś, gdy katastrofy ekologiczne bardziej niż kiedykolwiek wymagają od nas prawdziwego przymierz z przyrodą? Na koniec, moment stworzenia zakłada w judaizmie, prawie tak samo jak w teologii prawosławnej, swego rodzaju „odpoczynek” Boga, tsimtsum (jeśliby podjąć piękne pojęcie, wypracowane w XVI wieku przez kabalistów z Galilei). Kiedy naprawdę kochamy, nie narzucamy siebie, wycofujemy się, aby umożliwić drugiemu człowiekowi całkowicie wolny wybór. Ofiarowujemy mu zarazem własne życie. Można w tym odnaleźć prawosławny motyw kenozy, a nawet cierpienia Boga. „Nasze modlitwy nie powinny dotyczyć jedynie naszych potrzeb, lecz przede wszystkim cierpień Boga” - mówił rabbi Jehuda Leib z Polna 4.

Wspólna po części nadzieja

Istnieją zbieżności w życiu codziennym i w myśli, ale także po części wspólna nadzieja. Oczekiwanie eschatologiczne było zawsze szczególnie silne w prawosławnej wrażliwości i myśli. Dlatego powinniśmy podkreślać opatrznościowy charakter nadziei zachowywanej przez Izrael. Izrael znaczy: ten, który spiera się z Bogiem. Spiera się ostro o sprawiedliwość; wystarczy pomyśleć o podniosłym targowaniu się Abrahama. Żydzi są burzycielami idoli, chcą sprawiedliwości ludzkiej, materialnej, tkwiącej w samej historii. Powstrzymują chrześcijaństwo przed popadnięciem w znieruchomienie, przed zamknięciem się, przed zastąpieniem napięcia eschatologicznego bądź statyczną sakralizacją, bądź ucieczką w niebiańskość, w liturgię. Szerzej biorąc – powściągają historię przed zamknięciem się w sobie, w swojej immanencji. Byli obecni wszędzie tam, gdzie historia próbowała znaleźć swoje spełnienie w totalitaryzmie. Rozrywali ją w kawałki, nawet mimo prześladowań, których im nie szczędziła. Również w dziedzinie kultury zapewnili nieodzowne zmiany poziomu. Byli zawsze obecni i wrośnięci, ale otwarci na transcendencję, naznaczając w ten sposób historię jakby nieuleczalną raną nadziei.

Zapewne ta nadzieja Żydów różni się od nadziei chrześcijańskiej tym, że jest tylko jeszcze jednym krokiem, podczas gdy według chrześcijan istnieje napięcie między ukrytym już a jeszcze jednym krokiem, kiedy to już otwarcie się objawi. Żydzi powstrzymują nas przed znajdowaniem upodobania w hymnach tryumfu i miłości, gdy jeszcze nie dokonała się sprawiedliwość. To prawda, że dla nas sprawiedliwość wypełniła się na Krzyżu, że może to być tylko Boża sprawiedliwość, czyli miłość, że może się ona przejawić tylko w Zmartwychwstaniu. Ale czyż rabbi Elimelek nie mówił, że „cadycy - święci – przemieniają cnotę Sprawiedliwości w cnotę Miłosierdzia” 5?

Tajemnicza wymiana przeznaczeń

Trzeba na koniec zasygnalizować tajemniczą wymianę przeznaczeń między judaizmem a prawosławiem. Mam na myśli jednoczesność, i być może związek, między odrodzeniem hezychazmu i chasydyzmu w drugiej połowie XVIII i pierwszej połowie XIX wieku, Wówczas rzeczywiście dokonało się to podwójne odrodzenie na tym samym uprzywilejowanym obszarze Podkarpacia, obejmującym południową Polskę, północną część Rumunii i zachodnią Rosję. Przebiegało ono z jednej i drugiej strony wokół charyzmatycznych świadków: starców – po stronie prawosławnej, cadyków – po stronie żydowskiej. Najwybitniejszymi, można by rzec – pionierami, byli: Baal Szem Tow, „mistrz Imienia” Bożego, oraz Pasjusz Wieliczkowski, mistrz modlitwy Imienia Bożo-ludzkiego, Imienia Jezus. Pajusz (Pasij) był zresztą pochodzenia żydowskiego; jego babka ze strony matki była Żydówką z Połtawy. Być może jakieś sekretne związki łączyły mistrzów obu tradycji. Lud rumuński i ukraiński, często z przyczyn ekonomicznych wrogo nastawiony wobec żydowskich karczmarzy – ludzi, których można by nazwać pośrednikami między wielkimi posiadaczami ziemskimi, często Polakami, a prawosławnymi chłopami – otaczał jednak szczerą czcią cadyków. Niehezychazm i neochasydyzm stanowiły, w dość podobny sposób, rodzaj przemiany duchowej, umożliwiającej przystosowanie tradycji do nowych czasów, do czasów panowania rozumu i techniki. W jednym i w drugim nurcie wiedza i metody duchowe, aż dotąd mające charakter miej lub bardziej tajemny i zarezerwowane dla wybranych, były przekazywane prostaczkom prostym językiem. Po obu stronach dominowały zagadnienia światła i serca – tego serca, które „rozpala się”, jak mówią hezychaści, i które cadycy upodobniają do rydwanu Eliasza, do ognistego tronu Pana. Po obu stronach dominowały zagadnienia światła i serca – tego serca, które „rozpala się”, jak mówią hezychaści, i które cadycy upodabniają do rydwanu Eliasza, do ognistego tronu Pana. Po obu stronach przekroczony został statyczny rozdział między sacrum i profanum, najprostszych rzeczy, nie bez odrobiny „szaleństwa”. W Niemczech okresu międzywojennego, w przededniu tragedii, Gustaw Landauer mówił, że trzeba wszystko robić z religijnością, a nie przez religijność. Z kolei Martin Buber, także związany z chasydyzmem, zbieracz jego sentencji i przypowieści, wypracowywał tak nam bliską filozofię ja, ty i my.

Państwo poddane próbie dziejowej

Franz Rosenzweig, określający Żydów jako starszych synów Ojca, a chrześcijan jako młodszych braci, którym powierzono zadanie rozpowszechniania wartości biblijnych wśród wszystkich narodów świata, uważał – a zmarł w 1932 roku! - że Żydzi są ludem ahistorycznym 6 . Toteż wraz z Szoah historia musiała ich pochłonąć, po czym – wraz z utworzeniem państwa Izrael – stali się stroną atakującą historii. W cywilizacji nowoczesnej, która jest naszą cywilizacją, lecz pod wieloma względami zdaje się pozostawać bez drogowskazów, Izrael jest jedynym państwem, którego instytucje i funkcjonowanie opierają się na tradycji moralnej i religijnej, przyswajając sobie skutecznie główne zdobycze nowoczesności. Historia jednak, w związku z problemem palestyńskim, wystawia dziś Izrael na próbę. Przymierze Boga, ludu i ziemi może być tylko przymierzem pokoju i sprawiedliwości. Poszanowanie warunków etycznych tego przymierza jest źródłem błogosławieństw. Naruszenie ich lub odrzucenie pociągnęłoby za sobą prawdziwe zagrożenia, takie, które kwestionują powołanie duchowe. Jakże więc nie dziękować Bogu, że powstali wśród Izraelczyków i Palestyńczyków ludzie mądrzy i odważni, którzy mimo krwawego szaleństwa ekstremistów i ciągle obecnych zadrażnień wybrali życie oraz pokój i próbują wreszcie kłaść podwaliny współżycia w pojednaniu i sprawiedliwości.

Chrześcijan i Żydów łączy wspólny obowiązek aktywnej, twórczej eschatologii. Oni czekają przyjścia swojego Mesjasza, my powrotu naszego „innego Mesjasza”; ale On wraca do życia, uwiarygadniając słowo Izraela i dodając mu sił do przezwyciężenia śmierci! Każdy moment staje się więc decydujący. „Każda sekunda – pisał Rosenzweig – jest ciasną bramą, przez którą może przejść Mesjasz”. Przyjdzie lub powróci jak złodziej pośrodku nocy – mówi Ewangelia.

Olivier Clement
"...Prawda was wyzwoli Rozmowy z Patriarchą ekumenicznym Bartłomiejem I"
Verbinum
Wydawnictwo Księży Werbistów
Warszawa 1998
Przekład: Janina Dembska, Maria Żurowska
s. 198 – 206