Radość Tory – wspólna radość, wspólna Tora

Tora

Stanisław Krajewski

Simchat Tora – Radość Tory. Takie dosłowne tłumaczenie z hebrajskiego brzmi po polsku trochę niejasno. Może lepiej byłoby powiedzieć: radowanie się Torą. Tak czy inaczej chodzi o kilka odcieni znaczeniowych jednocześnie:

  • radość z Tory, z tego, że jest, że została dana Tora, czyli Pięcioksiąg, Biblia hebrajska, dalsza literatura religijna, jednym słowem – Objawienie, a w ramach niego, naucza żydowska tradycja, nie tylko Dekalog, ale i wszystkie inne przykazania.
  • radość z Tory, czyli ze studiowania Tory, z tego, że wedle tradycyjnej formuły postępowanie drogą Tory przynosi szczęście i dobro.
  • radość dla Tory, czyli kierowanie wypełniającej nas radości, która może pochodzić z różnych źródeł, ku sferze wyższej i najwyższym wartościom, które w żydowskiej tradycji wyraża, zawiera i symbolizuje właśnie Tora. Skąd może pochodzić radość? Poza różnymi źródłami ludzkimi, ziemskimi i duchowymi, o których wszyscy wiemy tyle samo, Żydzi mają wedle zaleceń judaizmu, coś jeszcze: przykazanie radości w trakcie święta Sukot, czyli tygodnia poprzedzającego święto Simchat Tora. Nakazanie radości jest dziwne, może nawet przeciwskuteczne. Jednak jest w nim ciekawy przekaz: Święto Sukot to czas mieszkania w szałasach, czyli porzucenia wygód cywilizacji. I to ma dać radość. Jak? Zapewne poprzez przywrócenie właściwej skali ważności, skierowanie uwagi na to, co naprawdę istotne. Czy współcześni Żydzi, w Polsce i w ogóle, odczuwają taką radość? Zawaham się przed odpowiedzią. (Może najbardziej ma na to szansę mój starszy syn, który nie był w synagodze, a w ramach antycywilizacyjnego radykalizmu całe tygodnie spędzał w lesie. A gdy wraca do miasta, mieszka w barakowozie.) Wyzwanie przywracania właściwej hierarchii ważności stoi przed każdym.
  • radość z Torą wreszcie, czyli z przedmiotem, jakim jest zwój Tory (czyli napisanego na pergaminie Pięcioksięgu). W trakcie tego święta we wszystkich synagogach ma miejsce radosny taniec ze zwojami Tory. Tak działo się kilka dni temu i w polskich synagogach oraz domach modlitwy, na przykład w Warszawie – w synagodze Nożyków i w co najmniej dwóch innych miejscach.

Dzisiaj pragniemy proklamować wspólną „radość Tory” z udziałem i Żydów, i chrześcijan, przede wszystkim oczywiście katolików, bo jesteśmy tu, w katolickim kościele (bardzo dziękujemy gospodarzom za zaproszenie), nie mówiąc już o tym, że jesteśmy w Polsce, która jest – zwłaszcza w obecnej, powojennej fazie swojego istnienia – w przeważającym stopniu katolicka. Oczywiście nasze spotkanie nie jest ani świętem żydowskim, ani świętem katolickim . Jest to unikalna – w skali światowej – uroczystość stworzona przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów. Spotykamy się co rok – dzisiaj już po raz piętnasty! – w kościele, niegdyś w parafialnym kościele Dzieciątka Jezus, od kilku lat w kościele św. Andrzeja Boboli. To, że spotykamy się w kościele uważam za ważne i pozytywne, choć jest faktem, że wielu Żydom trudno to zaakceptować. Ja sądzę, że oprócz spotkań na gruncie neutralnym, który jest właściwszy dla prowadzenia debat czy tym bardziej negocjacji, potrzebne są też spotkania, w których jedna strona jest gospodarzem a druga gościem. Wtedy bowiem w szczególny sposób można wyrazić szacunek i wolę wspomagania partnerów dialogu w podążaniu ich własną drogą. Takie wspomaganie może mieć charakter edukacyjny, gdy chodzi o wzbogacanie wiedzy (które oczywiście nie może być próbą narzucania swojej teologii drugiej stronie), lub bardziej zasadniczy – egzystencjalny: to, że jesteśmy razem, razem pomimo różnic, razem jako bracia w wierze, jest nie mniej istotne niż wiedza; ba! jest jeszcze ważniejsze, bo umożliwia nastawienie, które prowadzi – czy raczej może prowadzić – do głębokiego dialogu.

Dla nas, ludzi oddanych sprawie dialogu chrześcijańsko-żydowskiego (oraz, warto może doprecyzować, żydowsko-chrześcijańskiego) obecne spotkanie ma być nie tylko wspólną radość, ale też radością „wspólnej Tory”. Zbigniew Nosowski, od pół roku współprzewodniczący Rady, miał nawet pomysł, by naszą uroczystość nazwać Radość Wspólnej Tory. W związku z tym warto wspomnieć, iż wiele osób nie godzi się z tym, że Tora jest wspólna. Faktycznie, ani ten termin nie jest częścią tradycji chrześcijańskiej, ani jej tekst nie jest rozumiany tak samo, ani nie jest tak samo umiejscowiony w strukturze korpusu pism świętych, ani komentarze zeń wyrosłe nie są tożsame. Jednak wspólnota jest bardzo głęboka: stanowią o niej i podstawowe treści Tory, i kategorie w niej obecne, i wiele fundamentalnych terminów, i wreszcie sam oryginalny tekst hebrajski.

Wspólny jest tekst, wspólne jest tak wiele wyzwań, które stoją przed nami. My, jak zwykle, proponujemy odczytanie fragmentu Tory i dwa komentarze.