ZNAK, IV.2015 nr 719. Bracia i wrogowie. Antysemityzm katolików

ZNAK, IV.2015 nr 719. Bracia i wrogowie. Antysemityzm katolików.

Źródło: ZNAK

Bracia i wrogowie. Antysemityzm katolików

Spis treści

EDYTORIAL

Paradoks? Niekoniecznie

Dominika Kozłowska

Polski Kościół jako jeden z niewielu w Europie obchodzi Dzień Judaizmu. Uroczystości każdego roku odbywają się w innej diecezji. Uczestniczą w nich biskupi, reprezentanci Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem. Jednocześnie to właśnie w Polsce działa stacja radiowa, która w raporcie Departamentu Stanu USA określona została jako jedna z najbardziej antysemickich w Europie. I pomimo wrogiej Żydom postawy i głoszenia treści niezgodnych z posoborowym nauczaniem Kościoła odnośnie do judaizmu cieszy się ona poparciem niemałej części episkopatu.

Dlaczego inicjatywy przyczyniające się do rozwoju dialogu religijnego nie idą w parze z działaniami mającymi na celu piętnowanie antysemickich zachowań? Szczególnie że tych jest naprawdę sporo: akty wandalizmu wobec żydowskich miejsc kultu, wzywające do nienawiści napisy na murach oraz na portalach społecznościowych i „opiniotwórczych” stronach internetowych. W publikowanych w Temacie Miesiąca tekstach Marty Duch-Dyngosz, Stanisława Krajewskiego i Janusza Poniewierskiego odnaleźć możemy znacznie więcej przykładów codziennego, dla nas często niewidocznego antysemityzmu.

W adhortacji Evangelii gaudium papież Franciszek przypomina najważniejsze tezy posoborowej katolickiej teologii judaizmu: przymierze Izraela z Bogiem nigdy nie zostało odwołane, dlatego powinniśmy powstrzymać się od prób nawracania Żydów. Zamiast tego – być otwarci na przyjmowanie wartości judaizmu, ale mieć również świadomość, że niektóre przekonania chrześcijańskie są nie do przyjęcia przez wyznawców judaizmu. Jakie są zatem przyczyny zaślepienia części polskiego społeczeństwa? Czy wszystko można tłumaczyć nieznajomością oficjalnych dokumentów Kościoła? Dlaczego działalność ks. Stanisława Musiała na rzecz pojednania i dialogu bywa określana jako „kontrowersyjna”, podczas gdy za kontrowersyjne nie są uznawane historie rzekomego mordu rytualnego albo wciąż powtarzane tezy o odpowiedzialności Żydów za śmierć Jezusa? Marta Duch-Dyngosz w przywoływanym już tekście podkreśla, że wiara w żydowski spisek łączy się z antysemityzmem nowoczesnym, czyli przekonaniem, że Żydzi mają zbyt duży wpływ na gospodarkę, politykę i kulturę – jednym słowem: rządzą światem. „Wiele wskazuje na to, że w antyjudaizmie i późniejszym chronologicznie antysemityzmie nowoczesnym należy widzieć kontynuację tradycji postrzegania Żydów jako wrogów. Widoczne stają się wówczas ich wzajemne odniesienia, niekiedy nawet splot kryjących się za nimi wyobrażeń obserwowany np. w powojennej Polsce”.

Analizy podjęte w Temacie Miesiąca prowadzą nas do wniosku, że źródłem problemu, pozwalającym jednocześnie wyjaśnić słabe przełożenie pozytywnych działań na rzecz dialogu na społeczne postawy katolików, jest brak otwartego, uczciwego, głębokiego i przeprowadzonego na szeroką skalę rozliczenia z antyjudaistyczną spuścizną polskiego katolicyzmu. Debaty na temat udziału polskich katolików w zagładzie Żydów budziły nieraz głęboki sprzeciw członków Kościoła. Podsycały także mechanizm kompensacji: podkreślania zasług Sprawiedliwych, liczenia „polskich”, w domyśle: „katolickich”, ofiar Holokaustu. Tak jakby zgładzeni Żydzi również nie byli nasi, „polscy”.

W przyszłym roku obchodzić będziemy 70. rocznicę pogromu kieleckiego. Trudno nie zadać pytania: dlaczego nie doczekaliśmy się jeszcze solidnych badań historycznych, które mogłyby stać się przyczynkiem do poważnej dyskusji o stosunku polskich duchownych do polskich Żydów? Dlaczego soborowa rewolucja i nasze lokalne doświadczenia nie znajdują odzwierciedlenia w treści programu lekcji religii? Przecież bez przyjęcia wartości judaizmu nie można być dobrym chrześcijaninem, o czym przypomina nam również papież Franciszek.

(...)

TEMAT MIESIĄCA

Rekolekcje narodowe

Marta Duch-Dyngosz

Najwyższe wskaźniki antysemityzmu notuje się w województwach: podlaskim, lubelskim i podkarpackim, w których przed Zagładą społeczności żydowskie były najliczniejsze. W tych regionach wiara w mord rytualny jest najsilniejsza, a Żyd wciąż bywa postrzegany jako postać demoniczna.

Niepokoi żywotność legend o krwi – od XIX w. funkcjonujących w społecznej świadomości jako mordy rytualne. Wiele narracji o nieprawdziwych oskarżeniach kierowanych przez świat chrześcijański pod adresem Żydów ukształtowało się w średniowieczu. Należały do nich: porywanie chłopców dla chrześcijańskiej krwi, bezczeszczenie hostii, zatruwanie studni, pomaganie diabłu. Przez stulecia potwierdzały one wizerunek Żyda jako odwiecznego wroga. Tyle tylko że to Żydzi padali jego ofiarą: torturowani i brutalnie mordowani przez chrześcijan. Wartość mobilizacyjną mitu o krwi potwierdziły stosunkowo niedawne – biorąc pod uwagę średniowieczny rodowód legendy – powojenne pogromy w Polsce, jak np. w Kielcach w 1946 r.

Trwanie wiary w legendy o krwi nieczęsto i niechętnie poddajemy publicznej dyskusji. Tym bardziej zaskakuje krytyczne podjęcie tematu przez Zygmunta Miłoszewskiego w kryminale Ziarno prawdy. Tę właśnie drugą część cyklu o prokuratorze Teodorze Szackim niedawno przeniósł na duży ekran Borys Lankosz. Gdy śledztwo w sprawie morderstwa w Sandomierzu coraz ściślej zaczyna łączyć się z legendą, Szacki początkowo nie wierzy w trwałość mitu: „Mord rytualny to bajka. (…). I każdy wie, że to bajka, którą się opowiadało dzieciom, żeby były grzeczne, bo inaczej przyjdzie zły Żyd i je zje” (s. 71). Szybko zdaje sobie jednak sprawę, jak niewiele trzeba, by zbudzić demony przeszłości, zwłaszcza że w Sandomierzu oparcie dla wiary w mordy stanowią obrazy: ogromnych rozmiarów płótno z cyklu Męczeństwo Sandomierzan umieszczone w katedrze oraz mniejsze w kościele św. Pawła.

Po raz pierwszy do publicznej rozmowy o obecności przedstawień mordu rytualnego w przestrzeniach sakralnych wezwał ks. Stanisław Musiał. W tekście z 2000 r. pt. Droga krzyżowa Żydów sandomierskich pisał: „te obrazy, w tym miejscu, zawsze uwłaczać będą naszej ludzkiej godności”. I zaproponował utworzenie w Sandomierzu muzeum antysemityzmu. Choć jego propozycję poparło wielu mieszkańców, nie spotkała się ona ze zrozumieniem ani ze strony lokalnego kościoła, ani tamtejszych władz.

Tak, to antysemityzm

Wprawdzie dyskusji o żywotności wiary w rytualne mordy nie towarzyszyły tak wielkie emocje jak późniejszej debacie o Jedwabnem, ale argumenty padły podobne. Jak choćby ten, że gdyby o tych problemach milczeć, odeszłyby w społeczną niepamięć. Taki sposób myślenia dobrze ilustruje zarzut, że rozmowa o nieprawdziwości legend o krwi włącza je do społecznej świadomości i wzmacnia ich żywotność. Podobne rozumowanie ujawnia się w dyskusji o antysemityzmie Polaków – niektórzy przekonują, że przyczynia się ona jedynie do wzrostu antysemickich postaw. Czy zatem nazywając antysemityzm, stwarzamy go? Przeczy temu społeczna rzeczywistość, np. nieanonimowo dokonywane wpisy w serwisach społecznościowych i portalach internetowych. Autor jednej z recenzji ekranizacji Ziarna prawdy pisze: „Najlepszym fragmentem filmu jest animowana czołówka ukazująca mordy rytualne dokonywane przez Żydów w Sandomierzu. Szybko jednak okazuje się, że zamiast horroru widzowie mają do czynienia z politycznie poprawnym kryminałem, filmem pełnym antypolskich kłamliwych stereotypów”. Jak określić tę opinię inaczej niż jako wiarę w średniowieczny przesąd i „polski antysemityzm wyssany z mlekiem matki”? Zbyt długo milczeliśmy o niechęci wobec Żydów i jej konsekwencjach. Nazwanie problemu nie powołuje go do życia, staje się natomiast niezbędne dla jego uświadomienia i pracy nad jego konsekwencjami.

(..)

Stanisław Krajewski KWIECIEŃ 2015

Co mnie uwiera

Nie twierdzę, że chrześcijanie muszą być antysemitami, choć są Żydzi, którzy tak sądzą. Braterstwo Żydów i chrześcijan jest możliwe. Uważam jednak, że za żydowską nieufnością wobec chrześcijaństwa stoją głębokie racje.

Pisać o antysemityzmie w polskim Kościele? Pierwsza reakcja: nie, nie jest to temat dla mnie. Czuję opór, bo pisałbym z zewnątrz. Bardzo nie lubię pouczania przez osoby spoza Kościoła w stylu „ja wam powiem, na czym polega prawdziwy katolicyzm”. Taka postawa wydaje mi się żenująca. Niech negatywnie piszą katolicy, którzy swój Kościół znają od środka. Po chwili przychodzi jednak myśl inna. Może powiem coś, co dla katolików nie jest oczywiste? A przy tym zachowam życzliwość i powstrzymam się od pustego pouczania?

Doświadczenia historyczne sprawiły, że w Polsce spotyka się podejście, które antysemityzm rozumie jako zabijanie Żydów. Wtedy można z czystym sumieniem utrzymywać, że nic takiego nie ma u nas miejsca. Tym sposobem myślenia kierował się zapewne kard. Józef Glemp, kiedy podczas ceremonii otwarcia Kongresu Teologów Polskich w 1989 r. mówił: „Prawda jest taka, że u nas w Polsce (…) nie ma antysemityzmu. Naprawdę nie ma”. Brak wyczucia innych wymiarów i sposobów ekspresji postaw antyżydowskich można wręcz uznać za specyficzną formę antysemityzmu.

Innym przekonaniem, którego konsekwencje są dla wielu katolików trudne do uchwycenia, a oczywiste dla wszystkich mniejszości religijnych, jest utożsamianie Polaka z katolikiem. Wspominając o tym, nie próbuję podważać roli, jaką w polskiej tradycji odgrywał katolicyzm. Jednak usuwanie poza nawias niekatolików, nawet jeśli bez złej woli i nieświadomie, jest formą dyskryminacji.

Wiara w mord rytualny

Żydzi bywają przewrażliwieni i nieraz w zachowaniu polskich katolików zbyt pochopnie dopatrują się antyżydowskich nastawień. Niemniej jednak stereotypowe wyobrażenie Żyda jako tego, który ma pieniądze i władzę, zwodzi i mąci, wciąż jest wyraźnie obecne w życiu społecznym. Nie chcę się szerzej rozpisywać na temat tej złowrogiej figury, która dla wielu ludzi – również związanych z Kościołem, np. tym jego skrzydłem, które dysponuje własną, promowaną w wielu kościołach rozgłośnią radiową – stanowi centralny punkt obrazu świata. Nie tylko dlatego że o tym lepiej opowiedzieć mogą katolicy; również dlatego że tej formy antysemityzmu nie postrzegam ani jako specyficznie polskiej, ani jako specyficznie katolickiej. Aby się o tym przekonać, wystarczy sobie uświadomić, że jeden z ministrów (zapewne prawosławny) w obecnym rządzie greckim twierdzi, że kryzys gospodarczy w jego kraju wynika z faktu, iż to Żydzi nie płacą podatków. Różne warianty takich przekonań nie są poglądami; to raczej ekspresja pewnej, opartej na uprzedzeniach wizji świata.

Specyficznie polskim przykładem antyjudaizmu jest natomiast sprawa obrazu w sandomierskiej katedrze. Spór toczył się latami, a teraz ma być zakończony, choć gdy sytuacji przyjrzeć się bliżej, nie jest to wcale takie pewne. Obraz przedstawia Żydów mordujących chrześcijańskie dziecko, aby uzyskać krew do celów rytualnych. Dzieło Karola de Prevot pochodzi z XVIII w. i jest jednym z elementów wystroju kościoła, obrazującego różne okropności, które spotykały sandomierskich katolików. Dlatego wiele osób w odpowiedzi na argument, że obraz nadaje się tylko do muzeum, odpowiadało, iż stanowi fragment większej całości i nie należy go usuwać. Jednak nie ma wątpliwości, że jest to obraz fałszywy i oszczerczy. Pokazuje rzekomą męczeńską śmierć niewinnych dzieci, podczas gdy jedynymi faktycznymi i niewinnymi ofiarami byli Żydzi, których stracono na przełomie wieku XVI i XVII w wyniku dwu procesów o mord rytualny. Chociaż potrzeba sprostowania fałszywej i oszczerczej wymowy obrazu wydaje się niewątpliwa, przez całe lata nie udawało się umieścić tabliczki z wyjaśnieniem. A przecież wielokrotnie zabiegała o to Polska Rada Chrześcijan i Żydów oraz wiele różnych osób, w tym katoliccy biskupi. Przez osiem lat obraz był zasłonięty, rzekomo w celu renowacji; dopiero w zeszłym roku umieszczono napis, który głosi m.in., że „Żydzi nie mogli dokonywać i nie dokonywali mordów rytualnych. Z powodu podobnych oskarżeń byli często prześladowani i mordowani, jak to wydarzyło się również w Sandomierzu. Począwszy od XIII wieku, papieże zabraniali rozpowszechniania tego rodzaju fałszywych zarzutów Odkui bronili Żydów przed nimi”. Przedtem dobra wola kolejnych hierarchów kierujących lokalnym kościołem najwyraźniej przegrywała z miejscowymi układami, które chroniły obowiązujący status quo. W moim przekonaniu ostatecznym źródłem sprzeciwu było po prostu to, że gospodarze kościoła i tamtejsi notable wierzyli w żydowski mord rytualny. Co więcej, zapewne nadal weń wierzą. Znajoma opowiadała mi, że jedna z przewodniczek pojawienie się nowej tabliczki skwitowała słowami: „To Żydzi kazali ją umieścić”.

(...)

Janusz Poniewierski KWIECIEŃ 2015

Czy istnieje na to jakieś lekarstwo?

Posoborowy Kościół definitywnie odrzucił antyjudaizm. Niestety, nowe spojrzenie na Żydów z trudem przedziera się do świadomości polskich katolików, nawet profesorów teologii i biskupów.

Oskarżanie dzisiejszego Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce o antysemityzm byłoby czymś głęboko niesprawiedliwym. Wszak mówimy tu o jednym z niewielu Kościołów w Europie, w których (w Polsce już od 18 lat) obchodzony jest Dzień Judaizmu; w dodatku – jak piszą izraelskie media – „w żadnym innym kraju katolickim obchody tego Dnia nie mają tak masowego charakteru”. Mowa też o Kościele, którego episkopat, pielgrzymując w Roku Wiary (2013) do Ziemi Świętej, oprócz miejsc związanych z życiem Jezusa odwiedził również Kneset i Instytut Pamięci Yad Vashem oraz przybył pod Mur Zachodni (Ścianę Płaczu) − jedyną pozostałość Świątyni Jerozolimskiej, obecnie najświętsze miejsce dla wyznawców judaizmu.

Można by przytoczyć jeszcze wiele innych dowodów na to, że Kościół w Polsce (tzn. jego zwierzchnicy, oficjalne dokumenty i masa lokalnych inicjatyw, takich chociażby jak franciszkańska Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej w Toruniu) antysemicki nie jest. Skąd zatem takie – pojawiające się tu i tam – oskarżenia pod jego adresem? Byłbyż to jedynie antykatolicki – i przy okazji antypolski – stereotyp? Pozostałość po minionej już epoce ścisłych związków katolickich hierarchów z endecją?

Chyba jednak nie do końca. No bo jak tłumaczyć – niemal powszechną na niższych szczeblach Kościoła – niechęć do obchodzenia wspomnianego wyżej Dnia Judaizmu? Niechęć, która rodzi obstrukcję. Tytułem przykładu: w „papieskim” Krakowie trudno było w tym roku znaleźć świątynię, w której o owym Dniu w ogóle poinformowano wiernych, choć parafie otrzymały stosowne plakaty i mimo że kard. Dziwisz – o czym krakowscy księża dobrze wiedzieli – wybierał się 17 stycznia br. na uroczystości do synagogi. Szkoda, że tak niewielu prezbiterów chciało mu w tej wizycie towarzyszyć.

W tym kontekście nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ludzie Kościoła (zwłaszcza proboszczowie, ale chyba też niektórzy biskupi) w swej większości zdają się traktować obchody Dnia Judaizmu jako wyraz poprawności politycznej, element kościelnej polityki wobec Żydów, a w najlepszym razie owoc specyficznej wrażliwości religijnej, która nie wszystkim musi odpowiadać, a tym bardziej obowiązywać. Nie rozumieją zaś i nawet nie próbują (nie chcą?) zrozumieć, że „więzy łączące judaizm z chrześcijaństwem są nie tylko wezwaniem skierowanym do pewnych grup lub ruchów kościelnych, ale dotyczą świadomości całego Kościoła” (abp Stanisław Gądecki).

Ba, nawet tam gdzie Dzień ten jest w danym momencie hucznie świętowany (co roku jego centralne obchody odbywają się bowiem w innym mieście będącym stolicą diecezji), traktuje się go nierzadko jak mniej lub bardziej przykry obowiązek, o którym – kiedy jest już za nami – można zapomnieć. Bogdan Białek, obecny współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, nazwał to kiedyś „skostniałą formą »rytuału odczyniającego«, wymówką i usprawiedliwieniem, źródłem samozadowolenia i dobrego samopoczucia: »Oto zobaczcie, nie jest u nas tak źle, i kto może nas oskarżyć o antysemityzm i antyjudaizm«. Jego nieliczni »aktywiści« są delegatami biernej i obojętnej większości, pozwalającymi reszcie spać spokojnie”.

(...)

z Markiem Nowakiem OP rozmawia Jakub Drath KWIECIEŃ 2015

Bracia i ojcowie

Swego czasu przeżyłem duże zaskoczenie, czytając książkę Cywilizacja żydowska Feliksa Konecznego. Odnosząc się do oskarżeń o mord rytualny, stwierdzał, że nie rozumie, dlaczego Kościół wydawał orzeczenia zakazujące ich rozpowszechniania. A kiedy już zupełnie brakowało mu argumentów, próbował przekonywać, iż nie da się udowodnić, że nie istnieje taka sekta żydowska, która czegoś takiego dokonuje.

Czy antyjudaizm to rodzaj antysemityzmu?

W literaturze można się spotkać z rozróżnieniami, które wskazują na antysemityzm „tradycyjny”, odnoszący się do religii, oraz „nowoczesny”, przypisujący Żydom negatywne oddziaływanie na społeczeństwo, świat wartości, ekonomię czy społeczność narodową. Niekiedy przyjmuje on postać rasizmu. Antyjudaizm to niechęć do Żydów, która jest umotywowana przede wszystkim tym, że są oni wierni swojej religii. Podobnie jak inne „anty-izmy”, opiera się na nieodpowiedzialnych generalizacjach, często motywowanych złą wolą. A takie zawsze niosą ze sobą wielkie zło, nawet jeśli nie zawsze prowadzą do wybijania szyb w witrynach sklepów czy do innych form otwartej przemocy.

Lektura dokumentów dialogu ostatnich dziesięcioleci pomaga wskazać całą listę takich krzywdzących stwierdzeń.

Można tu wymienić choćby zanegowany przez Kościół pogląd, że Bóg rzekomo miał przekląć i odrzucić Żydów, a także przedstawianie ich wyłącznie w znaczeniu nieprzyjaciół Jezusa i obarczanie wszystkich Żydów odpowiedzialnością za Jego mękę i śmierć. Co istotne, Urząd Nauczycielski Kościoła sprzeciwia się zarówno rozciąganiu winy osobistej na wszystkich żyjących wówczas Żydów, jak i poglądowi, jakoby winę tę ponosili także Żydzi nam współcześni. To przenoszenie odpowiedzialności jest sprzeczne z biblijnymi pryncypiami, nawet jeśli jego zwolennicy powołują się na werset z Ewangelii według św. Mateusza: „Krew jego na nas i na dzieci nasze”. Ogólnie rzecz ujmując, u podstaw antyjudaizmu jest zawarta, przynajmniej zakładana implicite, teologia negująca jedność, od której zaczyna się pkt 4. Nostra aetate. Odrzucenie i brak tolerancji, które w przeszłości nierzadko prowadziły do prześladowań czy wypędzeń, mają u swoich podstaw właśnie negowanie łączącej nas więzi.

Tymczasem słowa o „starszych braciach”, które – jak się wydawało – miały pozostać zapamiętane jako element naszego dziedzictwa po Janie Pawle II, są coraz częściej kwestionowane i bagatelizowane.

Kwestionowanie tego sformułowania przede wszystkim nijak ma się do faktów, ponieważ w nauczaniu Jana Pawła II, już bez tych niuansów, na które powołują się krytycy, występowało wielokrotnie, choćby w książce Przekroczyć próg nadziei. Można je znaleźć także u papieża Franciszka. Chciałbym tu wspomnieć o bardzo specyficznej reinterpretacji tego określenia, której dokonał papież Benedykt XVI. To bardzo ważny i cenny wkład, ponieważ określenie „starsi bracia” wywoływało pewien dystans wśród niektórych Żydów. Przyczyna leży w tym, że zazwyczaj to młodsi bracia byli wybierani przez Boga. I właśnie papież Benedykt XVI w jednej ze swoich wypowiedzi, nawiązując do problemu Jakuba i Ezawa, stwierdził, że woli nazywać Żydów ojcami w wierze. Że to będzie sformułowanie, które nie pociaga za sobą skojarzenia z odrzuconym Ezawem.

(...)

Agata Listoś KWIECIEŃ 2015

Kapłan bliźniego

W zorganizowanym przez ks. Stanisława Bartmińskiego Dniu Zadumy i Modlitwy w 2000 r. wzięło udział prawie 200 osób, w większości młodzieży szkolnej. Przy pierwszych dźwiękach gry na rogu jej śmiech niósł się po krasiczyńskim zamku. Trzy lata później podczas występów izraelskiej śpiewaczki Towy Ben Zvi młodzież potrafiła już zanucić Szalom alejchem.

Na kirkut w Krasiczynie idzie się wąską asfaltową drogą wysoko pod górę, aż pod las, który dawniej wrastał w ziemię cmentarza. W dokumentach widniał jako teren zielony. Żeby zaznaczyć to miejsce, ks. Stanisław Bartmiński namówił młodzież, by pomogła mu je uporządkować i obsadzić choinkami (jak się okazało, szybko trafiły do domów mieszkańców jako drzewka bożonarodzeniowe). „Tutaj będzie ksiądz grodził? A gdzie my będziemy krowy pasać?” – usłyszał od jednego z mieszkańców. „I to był porządny, pobożny chłop, który co niedzielę chodził do kościoła – dodaje ksiądz. – Większość była obojętna, ale część osób się oburzała. Mówili, żebym się zajął naszymi cmentarzami, bo oprócz żydowskiego dbałem o cmentarze ukraińskie, co też niektórych bolało. To są sprawy, które wciąż budzą emocje, bo wojna nadal w ludziach siedzi. Ja po prostu uważałem, że dbanie o miejsca pochówku zmarłych to obowiązek księdza. Wyznanie nie ma tu znaczenia” – wyjaśnia. Cmentarz kilkakrotnie był oczyszczany i za każdym razem ponownie zarastał.

Świadomość ludzka

„Najważniejsza była nie sprawa logistyki i zebrania pieniędzy, tylko przekonanie ludzi do tego, że jako chrześcijanie powinni uszanować swoich starszych braci w wierze. To, że udało się to na jakiejś wsi, która poza nieliczną grupą osób nie jest z natury swojej bardzo oświecona, to wielka zasługa Stacha. Pokazuje jego ogromną kulturę i umiejętność przekonywania” – mówi Stanisław Krzemiński, który od lat przyjaźni się z księdzem. Sprawa porządkowania cmentarza nabrała tempa, gdy ksiądz dowiedział się o próbie odnowienia miejsca pamięci pomordowanych Żydów na Zasaniu. Gdy ze Stanów przyjechał John Hartman, prezes fundacji Pamięć i Pojednanie, okazało się, że osoba odpowiedzialna za to wzięła pieniądze, ale pracy nie wykonała. „Mnie to wtedy zabolało. Jakie zdanie ten amerykański Żyd będzie miał o Polakach? Zdecydowaliśmy się więc podjąć bardziej zorganizowaną akcję” – wyjaśnia ksiądz. Z pomocą młodzieży wykarczował teren, ogrodził drewnianymi żerdziami. Przy wejściu postawił „starszym braciom w wierze” pamiątkową tablicę. „Widać, że to jest miejsce spoczynku, ale skromne, bez pompy. I takie ma być” – mówi ksiądz.

Na cmentarzu zachowały się tylko cztery macewy. Pod jedną z piaskowca fliszowego leży chłopak, który zginął w Sanie, ratując tonącego. Pozostałe trzy nieczytelne. Reszta pobita. Nie wiadomo, czyje to kości: Abramojsiu, Majera, Szmulki czy Dona. Ludzie opowiadają, że macewy wyłamali Polacy zagonieni na kirkut przez niemieckiego oficera. Wykruszone przy ziemi nagrobne stele rzucali pod koła na błotniste drogi. Nie wiadomo też, gdzie dokładnie leżą ciała Żydów, którzy prawie dwa lata spędzili w podziemiach gospodarstwa zarządzanego przez Kurpielów. „Dbali o wszystkie ich potrzeby i dodawali otuchy w tych niezwykle ciężkich chwilach. Stanisław Kurpiel przynosił wiadomości ze świata, mówiąc, że wojna zmierza ku końcowi. Powtarzał, że gdy skończy się okupacja, razem z nimi przemaszeruje z polską flagą do Krasiczyna” – wygłoszono 70 lat później podczas ceremonii odznaczenia Franciszki i Stanisława Kurpielów medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Czy Kurpielowa robiła zbyt duże zakupy i ktoś wysłał za nią szpiega, czy na gestapo przyszedł chłopak, którego oświadczyny odrzuciła zakochana w pewnym Żydzie córka Kurpiela? Rodziny Rubinfeldów, Golingerów, Spieglów, Rubinów i pozostali zginęli podczas obławy na sześć tygodni przed wyzwoleniem Krasiczyna. Franciszkę i Stanisława Kurpielów rozstrzelano miesiąc później w forcie w Lipownicy. Sześciorgu ich dzieciom pomagali później mieszkańcy Krasiczyna.

(...)