To nie deszcz, to ludzie

Spotkanie z Haliną Birenbaum w Poznaniu

To nie deszcz, to ludzie - spotkanie z Haliną Birenbaum w Poznaniu
To nie deszcz, to ludzie - spotkanie z Haliną Birenbaum w Poznaniu

Halina Birenbaum wspomina swoje dzieciństwo w Warszawie, dojrzewanie w getcie, zamordowanie matki na Majdanku, pierwszą miłość w Auschwitz a także odzyskaną wolność, drogę do Izraela oraz budowanie na nowo państwa i rodziny. To historia - książka pisana z perspektywy kobiecej, o sprzecznościach i podobieństwach: o Polsce i Izraelu, o łączeniu macierzyństwa z pisaniem, o wpływie Zagłady na relacje z innymi, o zazdrości i miłości, o lęku przed stratą, o wyzwoleniu z poczucia winy wobec dzieci, o pojednaniu - nie tylko między krajami, ale także między rodzinami. Teatr Ósmego Dnia, 19:00.

Tak o swojej bohaterce pisze Monika Tutak-Goll

Patrzy przed siebie:

"Przeszłość żyje obok mnie, ale ja nie żyję przeszłością."

Myśli o młodzieży, umie do niej trafić:

„Jestem w ich świecie. Ja ich na cmentarze nie prowadzam”.

Opowiada tak, że słucha każdy:

„Byłam kiedyś w poprawczaku w Łagiewnikach, prowadziły go siostry zakonne. Miałam mówić do zbuntowanych dziewczyn, to była butna grupa. Porwały obraz Jezusa na kawałki. Myślałam: o czym ja tu będę mówić? Opowiedziałam o Abramie, miłości z Auschwitz. Gdy skończyłam, odprowadzały mnie pod rękę, tuliły. Zrozumiały lepiej, niż inni.”

Nie lubi zamawiać kawy w restauracji:

„Ja nie jestem ta pani, której się podaje”.

Zna osiem języków. Wszystkich nauczyła się sama:

„Byłam ostatnio na spotkaniu z młodzieżą w Hiszpanii, opowiadam o matce, ojcu, a słyszę, że tłumacz mówi: „Hitler, Goebels”. „Co jest?”, myślę. „Zwariował? Nic takiego nie powiedziałam!”. Nie będą mnie już tłumaczyć. Sama chcę opowiadać".

Oburza się jak nikt inny:

„Czego ty znowu nie rozumiesz?”

Przywraca pamięć o tych, których nie pamiętałby już nikt: Erna Zajdman, Elusia Geszychter, Pinek Zborowski, dzieci z Muranowskiej.

Napisała przepiękny wiersz o Frumie, z którą mieszkała na jednej kojce, w bloku 27 w Auschwitz:

„Kiedyś stoję nad zlewem, to już lata 90-te, prawie 50 lat od Auschwitz. Zmywam naczynia, mam w głowie pustkę. I nagle słyszę: Fruma. Przecież ona nazywała się Fruma! Usłyszałam imię, które od 50 lat nie było na niczyich ustach.”

Uparta. To dzięki niej wiersze Szlengla są w Izraelu. Uzbierała z mężem na auto, ale powiedziała mu:

„Henryk, ja muszę wydać za te pieniądze Szlengla. Muszę. Ja żyję, on nie. Czy mi wolno o nim zapomnieć?"

Jeśli kocha, to całą sobą, całym sercem, jak nikt:

„Ja nie wierzyłam, gdy mówili, że Boga trzeba kochać więcej niż wszystkich. Myślałam zawsze: ja moją mamę kocham więcej niż Boga, więcej niż wszystko."

Straciła ukochaną matkę, gdy miała 13 lat. Halina nigdzie nie czuje się u siebie. Mówi:

„W Izraelu jestem za polska, w Polsce za żydowska, wśród religijnych - ateistka, wśród ofiar - za kolorowa”.

Wydawnictwo Agora Premiera książki: 22 maja 2019