Ksiądz Bronisław Dembowski z Piwnej (1927-2019)

Biskup, który pozostał sobą

Bp Bronisław Dembowski podczas uroczystości pogrzebowych Tadeusza Mazowieckiego, Warszawa, 3 listopada 2013 r. / Fot. Jan Kucharzykk / East News

Bp Bronisław Dembowski podczas uroczystości pogrzebowych Tadeusza Mazowieckiego, Warszawa, 3 listopada 2013 r. / Fot. Jan Kucharzykk / East News

Zmarł biskup senior Bronisław Dembowski. Pogrzeb w sobotę /KAI/

Ks. Adam Boniecki, Tygodnik Powszechny, 17.11.2019.

Biskupem został późno. W rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim powiedział: „Wciąż się zastanawiam, dlaczego – skoro już zostałem biskupem – to dopiero w 65. roku życia? Może dlatego, żebym już miał w pełni ukształtowaną osobowość i mógł być sobą, będąc biskupem?”. Myślę zresztą, że o biskupstwie nie marzył. Ksiądz Dembowski z Piwnej i tak był instytucją, autorytetem, kimś ważnym w polskim Kościele.

O tym, co wyniósł z domu, opowiadał właśnie Nosowskiemu. Mówił o środowisku swoich rodziców, „o zapleczu niepodległościowego społecznikostwa, które w nim jest”. „Mówią o tym »radykalizm społeczny« czy »socjalizm«, a im chodziło po prostu o sprawiedliwość społeczną. Pokolenie moich dziadków przeszło przez brak zaufania do Kościoła. Była to straszna pomyłka XIX-wieczna, choć były powody, żeby tak się mylić” – tłumaczył.

Przeszedł drogę swojego pokolenia. Strata najbliższych, zamordowanych w niemieckim obozie, udział w Armii Krajowej, a potem już własne wybory: studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, praca w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach i w 1950 roku seminarium duchowne. Księdzem został w 1953 roku (zaliczono mu studia filozoficzne), przez lata pracował naukowo – tytuł profesora zyskując w 1990 roku. Bodaj ważniejsze jest to, że od 1956 roku był rektorem kościoła św. Marcina w Warszawie przy ul. Piwnej i kapelanem sióstr franciszkanek z Lasek, że był asystentem kościelnym warszawskiego KIK-u, ale też współorganizatorem ogólnopolskiego duszpasterstwa niewidomych.

Myślę jednak, że dla niego najważniejszym wydarzeniem było spotkanie – w Chicago, gdzie w 1957 roku przebywał na urlopie naukowym – z Ruchem Odnowy w Duchu Świętym. Powtarzał, że tam się nauczył prawdziwej modlitwy. Uważany jest za tego, który ów Ruch przeszczepił do Polski. Przez lata był jego krajowym duszpasterzem.

Rektor kościoła na Piwnej i kapelan KIK-u był ważnym punktem odniesienia dla opozycji demokratycznej w PRL. Dyskretnie patronował słynnej głodówce z 1977 r. i inspirował powstaniu – na Piwnej właśnie – Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności. Sam też odwiedzał uwięzionych. W 1989 r., bez formalnych racji, a tylko ze względu na autorytet, jakim się cieszył, brał udział w obradach Okrągłego Stołu.

Biskupem został w 1992 roku. Pamiętam, że wkrótce potem udzielił obszernego wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Powiedział mi, że na głosy oburzonych katolików, „jak może w takiej gazecie”, odpowiadał, że jako przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Niewierzącymi w Konferencji Episkopatu nie może przecież tego dialogu prowadzić za pośrednictwem „Gościa Niedzielnego” czy „Niedzieli”.

W Episkopacie pełnił wiele funkcji na stanowiskach wymagających umiejętności porozumiewania się z ludźmi myślącymi inaczej, np. odpowiedzialnego za ekumeniczny dialog z Kościołem mariawitów. Widziałem, z jakim szacunkiem i troską zajmował się mariawickimi duchownymi w czasie wizyty Jana Pawła II w Licheniu.

Od czasu, kiedy osiadł we Włocławku, widywałem go rzadko, głównie z okazji pogrzebów. Odprowadzał, już jako biskup-senior, na wieczny spoczynek Leszka Kołakowskiego, z którym łączyły go nie tylko wspólne studia. Pamiętam, że obecność biskupa na pogrzebie Profesora mocno zaniepokoiła Marka Edelmana, lecz z pewnością biskup sam się tam nie pchał – zaprosili go najbliżsi zmarłego. I dobrze się stało. Takiej homilii jak on, nikt inny by nie wygłosił. Bo biskup Dembowski pozostał człowiekiem wolnym i bliskim ludziom. Zmarł 17 listopada o drugiej w nocy, w szpitalu we Włocławku.

Ks. Adam Boniecki

Tygodnik Piowszechny 3.07.2004

Błogosławieni, którzy szukali

3 lipca 2004 bp Bronisław Dembowski sprawował w warszawskim kościele św. Marcina Mszę za Jacka Kuronia. Publikujemy tekst wygłoszonej przez niego homilii.

Umiłowani w Chrystusie Panu, Rodzino Jacka i Jego Przyjaciele!

Spotykamy się w kościele św. Marcina, przy ołtarzu Pana naszego Jezusa Chrystusa, w dniu święta Tomasza Apostoła, owego niedowiarka, który zobaczył i uwierzył. Zobaczył Jezusa zmartwychwstałego i uwierzył, że On jest Synem Bożym, który stał się człowiekiem. Zgromadziliśmy się, aby polecać Miłosiernemu Bogu naszego przyjaciela, Jacka Kuronia. Zmarł on 17 czerwca, w dniu wspomnienia św. Brata Alberta. Ks. Adam Boniecki słusznie napisał, że “choć nie sposób dowieść, że ta zbieżność nie jest przypadkowa, jest ona tak wymowna, że trudno jej nie odnotować" (“TP" nr 26/04).

W ostatnim tygodniu wiele myślałem o Jacku i wiele godzin spędziłem z jego książką “Wiara i wina". Cały czas towarzyszyły mi słowa Jezusa z Kazania na Górze: “Nie każdy, który mi mówi: »Panie, Panie!«, wejdzie do...

(...)