Jestem przerażony tym, jak potrafimy sobą przetrącić Ewangelię

Spotkanie z abp. Grzegorzem Rysiem 2 marca 2020 roku w Muzeum Polin. Fot. M. Jaźwiecki/ Muzeum Polin

Spotkanie z abp. Grzegorzem Rysiem 2 marca 2020 roku w Muzeum Polin. Fot. M. Jaźwiecki/ Muzeum Polin

Źródło: "Więź"

Jako chrześcijanie zatrzymujemy jej siłę

– mówił wczoraj abp Grzegorz Ryś w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie.

Okazją do rozmowy z metropolitą łódzkim była jego najnowsza książka „O rzeczach ważnych” (Wydawnictwo Znak). Rozmowę poprowadziła Anna Wacławik-Orpik z Radia Tok FM.

Nawiązując do miejsca, w którym odbywało się spotkanie, abp Ryś wypowiedział się w kwestii zaangażowania w dialog z Żydami. – Każdy tęskni za światem Żydów – stwierdził, dodając, że po Krakowie, gdzie posługiwał i Łodzi, gdzie aktualnie urzęduje, nie da się spacerować nie widząc długiej obecności Żydów w naszym społeczeństwie. Podkreślił też, że z pasją czyta współczesnych rabinów komentujących Torę i uważa to za potrzebne chrześcijanom.

Prowadząca spotkanie pytała, czy przedstawiciele Kościoła w Polsce robią wystarczająco dużo, aby okazać szacunek „innemu”, inności. – Nie wiem, czy jest jakikolwiek Kościół, który sobie z tym do końca radzi. To nie jest takie proste, a my jesteśmy grzesznikami – odpowiedział abp Ryś. Przywołał ewangelię o sądzie Syna Człowieczego, wskazując, że „Jezus był mistrzem w przyjmowaniu takich ludzi”. – Bóg musiał stać się człowiekiem, żeby dać sobie prawo sądu nad ludzkością. Tego tekstu nie da się czytać jako wymagania, które Bóg mówi z wysokości swojego tronu. Syn Boży spotyka się z tymi, którzy są nadzy, spragnieni, w więzieniu, On się z nimi utożsamia – wyjaśniał.

Abp Ryś przyznał, że ma „obsesję na punkcie sprzeciwiania się inności przy różnorodności”. – Przeciwieństwem różnorodności jest jednolitość. A to jest jedno z największych nieporozumień i niebezpieczeństw – wskazał, dodając, że w Kościele widać straszne konsekwencje troski o jednolitość. – Gdy się zajmowałem historią Kościoła zobaczyłem, że wszystkie podziały brały się z próby ujednolicania wiary. Ktoś chciał ujednolicić cały Kościół pod swoje przeżywanie wiary – stwierdził, dodając, że niepokoi go niemałe grono ludzi w Kościele uważających, że ich realizowanie wiary jest jedynie słuszne. Przywołał myśl byłego dominikańskiego generała, o. Timothy’iego Radcliffe’a OP, który nauczał, że walka z różnorodnością nigdy nie jest walką o prawdę, a o władzę.

Zapytany o to, czy gdzieś by się nie udał w ramach swojej otwartości, czy ma jakieś granice, odpowiedział, że nie ma takich miejsc, gdy chodzi o spotkanie z osobą. Zastrzegł jednak, że jeśli chodziłoby na przykład o debaty o kształcie społeczeństwa, to miejsca, w które by się nie wybrał, może by się znalazły.

– Wolałbym mówić o tym, kim jest Jezus, a nie czym jest Kościół. Jestem przekonany do orędzia chrześcijańskiego w każdym jego fragmencie. Uważam, że Ewangelia jest dobrą nowiną. I jestem przerażony tym, jak potrafimy sobą przetrącić tę Ewangelię. To my zatrzymujemy siłę Ewangelii – mówił abp Ryś.

Pytany o możliwość dojścia do sprawiedliwości w przypadku sprawców wykorzystywania seksualnego w Kościele i ich ofiar stwierdził, że oczywistością są procedury sądowe i kanoniczne, jednak sprawiedliwość cywilna i kanoniczna nie jest tym, czego o sprawiedliwości uczy Biblia, gdzie sprawiedliwość polega na stanięciu po stronie osoby skrzywdzonej. W tym kontekście wspomniał sprawę abp. Juliusza Paetza – poruszyło go, że zastanawiano się jak zabezpieczyć dobro oskarżonego hierarchy, podczas gdy nikt nie pytał o dobro kleryków i księży. – Sprawiedliwość Boga zawsze jest po stronie słabszego – podkreślił. – Sprawiedliwość nie polega na tym, że przeprowadzi się procesy i wydaje wyroki. Ze sprawiedliwości mam stać przy tych skrzywdzonych i cały czas pytać jak im pomoc, co jeszcze można dla nich zrobić – mówił abp Ryś.

Zastanawiając się nad sprawiedliwością dla sprawcy, zwrócił uwagę na konieczność troski o wewnętrzną przemianę w takim człowieku, jego nawrócenie. Dodał, że jeśli był ksiądz, który wyspowiadał Rudolfa Hessa, to musi znaleźć się taki, który będzie rozmawiał ze sprawcą wykorzystywania seksualnego.

Pytany o to, dlaczego Kościół i hierarchowie milczą, gdy samorządy przyjmują różnie nazywane uchwały o strefach wolnych od LGBT, a słyszeć dają się jedynie głosy takie jak abp. Marka Jędraszewskiego, abp Ryś zapewnił, że to milczenie niedługo się skończy. Po raz kolejny zapowiedział dokument poświęcony tematyce LGBT, wyrażając nadzieję, że ogłosi go Konferencja Episkopatu Polski podczas najbliższego, marcowego spotkania. Zapewnił, że będzie to tekst kompletny i w poważny sposób traktujący omawiany temat.

Odpowiadając na pytania publiczności abp Ryś podkreślił, że wśród księży nie ma miejsca na polityczne zaangażowanie przejawiające się na przykład w wieszaniu plakatów wyborczych w parafialnej przestrzeni. Przytoczył przy okazji prowokację z czasu ostatnich wyborów, kiedy w jego katedrze rozłożono ulotki wyborcze tylko po to, żeby taki obrazek pokazać w mediach. Przywołując postać obecnego na sali ks. Wojciecha Lemańskiego zapewnił, że ten w mediach społecznościowych może pozwolić sobie na różną aktywność, jednak gdyby takie treści znalazły się na ambonie, miałby poważne problemy. – Jeśli ktoś nie przyszedłby do spowiedzi u jakiegoś kapłana tylko dlatego, że ten wyjawił polityczne poglądy, będzie to porażka tego kapłana – powiedział łódzki metropolita.

Organizatorami spotkania byli: Wydawnictwo ZNAK, Muzeum POLIN, „Tygodnik Powszechny” i warszawski Klub Tygodnika Powszechnego.

KAI, DJ