Stanisław Obirek - Jezuicki Kadisz

Augustyna Bea i  Abraham J. Heschl

Augustyn Bea z Abrahamem J. Heschlem

Żródło: Reunion, Blog

Stanisław Obirek

W tych dniach, kiedy czytałem książkę, o której poniżej, zmarł polski jezuita Ludwik Grzebień (15 sierpnia 1939 – 30 marca 2020), wybitny historyk i organizator życia wydawniczego i akademickiego w Krakowie (hasło w Wikipedii nie oddaje ani jego dokonań, ani wpływu jaki miał w ostatnich dziesięcioleciach na polską historiografię jezuitów). Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze o nim będzie okazja wspomnieć.

Jego rówieśnikiem był Stanisław Musiał, zmarły w 2004 roku. Grzebień nigdy nie zajmował się problematyką dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, poza jego kręgiem zainteresowań był też okres drugiej wojny światowej. Tymczasem dla Musiała i jedno, i drugie było życiową pasją. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało, być może było to świadomym wyborem, ale bardziej prawdopodobnym był wpływ przypadku. Zapewne nie da się tego rozwiązać. Faktem jest jednak, że na pogrzebie Musiała modliło się aż trzech rabinów i przez wspólnotę żydowską był on uważany za prawdziwego przyjaciela. Na cmentarzu żydowskim w Krakowie jest tablica upamiętniająca jego wkład w chrześcijańsko-żydowskie pojednanie.

Zaczynam o tych uwag po to, by stwierdzić, że to Grzebień, a nie Musiał jest typowym reprezentantem podejścia jezuitów do swojej przeszłości. Dominuje w nim koncentracja na kulturowych dokonaniach jezuitów, ich wpływ na polski katolicyzm i religijność Polaków, natomiast nie ma w nim miejsca na ciemne strony tej obecności. Jak chociażby fanatyczne zwalczanie innych wyznań chrześcijańskich, czy szerzenie antysemityzmu. Książka, na którą chcę zwrócić uwagę, mówi przede wszystkim o tych ciemnych stronach i być może dlatego odsłania szczególny blask wyjątków. Stąd jej wartość.

Zapewne niewielu z nas żydowską modlitwę za zmarłych – kadisz. Bo nawet jeśli ją słyszało, to była zwykle odmawiana w języku hebrajskim i nie wszyscy przecież ten język znają. Już sama jej nazwa brzmi wprawdzie znajomo (kadosz to po hebrajsku święty), ale tajemniczą, bo tak naprawdę tylko nieliczni kojarzą rdzeń tego słowa ze świętością i to świętością Jedynego Boga. A środkowa część tej modlitwy mówi właśnie o tym: „Zawsze i wszędzie błogosław, błogosław to Wielkie Imię. Choć błogosławimy, wychwalamy, ofiarowujemy i sławimy piękno Twego imienia, Twego świętego Imienia, o Błogosławiony”. Tak więc celem modlitwy za zmarłych jest uświęcenie imienia Boga. I o tym jest książka, na którą chcę zwrócić uwagę czytelników.

Jesuit Kaddish - Jesuits, Jews, and Holocaust Remembrance by James Bernauer, S.J.

Description

While much has been written about the Catholic Church and the Holocaust, little has been published about the hostile role of priests, in particular Jesuits, toward Jews and Judaism. Jesuit Kaddish is a long overdue study that looks at Jesuit hostility toward Judaism before the Shoah, and then examines the development of a new understanding of the Catholic Church’s relation to Judaism that culminated with Vatican II’s landmark decree Nostra aetate. James Bernauer’s study is historically accurate and spiritually ambitious in its desire to have this story of the Jesuits’ relation to Jews and Judaism contribute to interreligious reconciliation. (...)

Zaczynam od tych uwag, bo książka, o której chcę napisać, ma to słowo w tytule, a co ciekawe łączy je nie z żydowską modlitwą, ale z historią jezuitów. Jej autorem jest pracujący na jezuickim uniwersytecie Boston College profesor James Bernauer, a książka nosi tytuł Jezuicki kadisz. Jezuici, Żydzi i pamięć o Holocauście (Jesuit Kaddish. Jesuits, Jews, and Holocaust Remembrance), a opublikowało ją prestiżowe wydawnictwo — University of Notre Dame Press w roku 2019. Od razu powiem, że mam nadzieję, że niebawem ukaże się jej polskie tłumaczenie. Rzuca bowiem ciekawe światło na wzajemne relacje tytułowych pojęć.

Nim to zrobię, chciałbym krótko przedstawić autora, bo zakładam, że nie jest powszechnie znany — a w dalszej kolejności przejdę do zawartości książki.

Od razu jednak powiem, że jej wartość polega na wieloaspektowości ujęcia czy też na połączeniu różnych kompetencji autora, który jest filozofem. Jednak filozofem, który chętnie nawiedza inne obszary humanistycznej refleksji jak historia, duchowość i teologia. Być może najbliższym metodologicznie jest mu Michael Rothberg i jego wydana kilka lat temu po polsku książka Pamięć wielokierunkowa. Pamiętanie Zagłady w epoce dekolonizacji. Rothberg również nie ograniczył do jednej dyscypliny naukowej, ale sięgał chętnie do literatury, filmu, a nawet do gazet by ukazał złożoność działania mechanizmów ludzkiej pamięci. Podobnie czyni James Bernauer.

James Bernauer jest jezuitą pracującym od 1980 roku w Boston College na Wydziale Filozoficznym. Obecnie jest dyrektorem Centrum Studium Chrześcijańsko-Żydowskiego. Pola jego zainteresowań obejmują studia nad Holocaustem, historię Żydów niemieckich oraz filozofię Michela Foucaulta i Hannah Arendt. Jest autorem wielu publikacji, z których najnowsze to współautorstwo z Robertem Maryksem „The Tragic Couple”: Encounters Between Jews and Jesuits (2014). Jest też autorem eseju poświęconego różnym sposobom przedstawiania Holocaustu w filmach dokumentalnych: „The Flawed Vision in Claude Lanzmann’s Shoah and the Corrective Lens of Pierre Sauvage”, który ukazał się w książce Through a Lens Darkly: Films of Genocide, Ethnic Cleansing and Atrocities (2013); eseju, poświęconego filozofii Michela Foucaulta: „Secular Self-Sacrifice: On Michel Foucault’s Courses at the Collège de France” pomieszczonego w monografii Michel Foucault: The Legacy (2009); eseju omawiającego filozofię Hannah Arendt: „A Catholic Conversation with Hannah Arendt”, w tomie Friends on the Way: Jesuits Encounter Contemporary Judaism (2007). Zajmował się też filozoficzną refleksją nad Holocaustem: „Philosophizing After the Holocaust” w tomie Jesuit Postmodern: Scholarship, Vocation, and Identity in the 21st Century (2006).

Omawiana książka jest owocem jego wieloletnich studiów poświęconych związkom jezuitów z Żydami. Co ciekawe, temat traktuje nie jako abstrakcyjne i czysto teoretyczne rozważania, ale jako egzystencjalny problem jego samego jako jezuity i chrześcijanina. W istocie na kilkudziesięciu stronach wprowadzających uwag zatytułowanych „Preludium osobiste” (Personal Prelude) omawia swoje próby zrozumienia złożonych relacji katolicyzmu, a zwłaszcza jezuitów, do Żydów a szczególnie do Holocaustu. Właśnie te osobiste rozmyślania doprowadziły do napisania monografii, która jest przedmiotem naszej uwagi.

W pierwszym rozdziale, poświęconym polskiemu papieżowi, Bernauer zgromadził i skomentował zaskakującą obfitość tekstów wygłaszanych przez Jana Pawła II przy różnych okazjach na temat znaczenia judaizmu i cierpienia Żydów w czasie Zagłady. Przy czym nie ograniczył się do przemówień wygłaszanych w czasie najbardziej znanych okolicznościach jak wizyta w Wielkiej Synagodze w Rzymie, czy dwukrotne odwiedziny w Auschwitz oraz jubileuszowa pielgrzymka do Izraela i wizyta w Jad Waszem. To istotne słowa wygłaszane przy okazji beatyfikacji męczenników drugiej wojny światowej czy odwiedzinach obozu koncentracyjnego w Mauthausen jak też przy okazji spotkań ze wspólnotami żydowskimi w różnych częściach świata. Istotne jest też przypomnienie osobistych doświadczeń Karola Wojtyły w Wadowicach, a zwłaszcza jego przyjaźni z Jerzym Klugerem, odnowionej już w Rzymie po objęciu urzędu papieskiego. To istotny wymiar nauczania kościoła, który dzięki książce Jesuit Kaddish może stać się częścią świadomości wszystkich jezuitów.

Rozdział drugi opisuje „Diabelskie środowisko. O wrogości jezuitów wobec Żydów i judaizmu” (The Demonic Milieu. On Jesuit Hostility to Jews and Judaism) również może zaskoczyć wielu czytelników. Tym razem będzie to przykra niespodzianka.

Bo oto zakon kojarzony z awangardą katolicyzmu, otwarciem na inne religie — zasłużył się również w propagowaniu nie tylko krzywdzących stereotypów i otwartej wrogości wobec Żydów i ich religii. Rolę przewodnią odegrało pismo prowadzone przez jezuitów od połowy XIX wieku i zbliżone do Watykanu, Civilta Cattolica. To na jego łamach szerzono antysemityzm w najgorszym wydaniu, bo łączący dawny antyjudaizm ze społecznymi, a nawet rasowymi uprzedzeniami. Bernauer wspomina również wypracowane przez jezuitów polskich pod koniec XIX wieku pojęciu asemityzmu (o. Marian Morawski na łamach „Przeglądu Powszechnego”), które w dużym stopniu wpłynęło na ukształtowanie się obojętności wobec Żydów.

Niezwykle ciekawej analizie poddaje autor dwa, klasyczne można powiedzieć, teksty propagandowe. Choć różne i powstałe w odmiennych kontekstach historycznych i kulturowych wskazują daleko idące pokrewieństwa. Chodzi o Monita secreta (znane również jako Monita privata), XVII wieczny paszkwil na jezuitów napisany przez byłego jezuitę Hieronima Zahorowskiego (1582-1634) w XVII wieku i o Protokoły mędrców Syjonu, niezwykle wpływowe fałszerstwo rosyjskiej ochrany z końca XIX wieku. Co ciekawe w tym drugim piśmie jezuici pojawiają się w piątym protokole jako adwersarze mędrców: „Jedynie ich jezuici [Kościoła katolickiego S. O.] mogliby pod tym względem równać się z nami, lecz potrafiliśmy ich zdyskredytować w oczach tłumu bezmyślnego, jako organizację jawną, pozostając sami w ukryciu z naszą organizacją tajną”. Warto przypomnieć, że podobnego porównania dokonał Janusz Tazbir, który — jak wiadomo — był znawcą antyjezuickich pism.

Rozdział trzeci zatytułowany „Barbarzyńca w środku. Duch wobec ciała, ciało wobec duszy” (The Barbarian Within. Spirit versus Flesh, Body versus Soul) podejmuje kluczowe dla naszej kultury religijnej opozycje. Nawiązując do czterech wymiarów winy Niemców nakreślonych tuż po drugiej wojnie światowej przez Karla Jaspersa (winy politycznej, kryminalnej, moralnej i metafizycznej), Bernauer proponuje jej piąty wymiar. Chodzi o poziom etyczno-duchowej odpowiedzialności. Innymi słowy, zastanawia się nad tym, jak nasze najbardziej podstawowe obrazy i pojęcia dotyczące życia intymnego i publicznego mogą zawierać ziarna nienawiści i przemocy, które dochodzą do głosu niemalże automatycznie w sytuacjach kulturowego kryzysu.

Tytuł tego rozdziału nawiązuje do jednej z książek Waltera Onga, amerykańskiego jezuity, który należał do najbardziej wpływowych intelektualistów publicznych (public intellectuals) XX wieku. Chodzi o to, że mimo rozpowszechnionego przekonania, że chrześcijaństwo odniosło zwycięstwo nad barbarzyństwem, przy bliższym i dokładniejszym spojrzeniu, okazuje się, że to w nim samym sporo tego barbarzyństwa się znajdowało. Dzieje drugiej wojny światowej, a zwłaszcza wydarzenie Holocaustu, w pełni tę intuicję Onga potwierdzają. To właśnie ten barbarzyński wymiar chrześcijaństwa był odpowiedzialny za powszechny w kręgach chrześcijańskich (zarówno katolickich, jak i protestanckich i prawosławnych) aplauz, z jakim spotkał się Hitler i jego nazistowska zbrodnicza ideologia.

Czwarty rozdział nawiązuje, na zasadzie kontrastu do rozdziału drugiego, gdyż jest zatytułowany „Środowisko Boże. Sprawiedliwi jezuici” (The Divine Milieu. Righteous Jesuits). Nawiązuje też do tytułu książki innego jezuity, Pierre’a Teilharda du Chardin, znanej również z przekładu na język polski. Bernauer najwięcej miejsca poświęca i słusznie zresztą, mianowanemu przez Jana XXIII kardynałowi, niemieckiemu jezuicie Augustynowi Bea (1881-1968). Głównym dokonaniem Bea było przygotowanie jednego z najważniejszych dokumentów soboru watykańskiego II Nostra aetate, poświęconemu stosunkowi katolicyzmu do innych religii, w tym zwłaszcza do judaizmu. Do historii przeszła również przyjaźń Augustyna Bea z rabinem Abrahamem J. Heschlem (1907-1972), z którym się spotykał właśnie w ramach prac nad wspomnianym dokumentem.

Zapewne nieprzypadkowo fotografia dokumentująca jedno z ich spotkań znalazła się na okładce omawianej książki.

Warto jednak zwrócić uwagę, że autor nie tylko przedstawia wkład niemieckiego jezuity w zmianę katolickiej doktryny i jej prawdziwy przewrót w spojrzeniu na Żydów i judaizm, ale również przypomniał zmianę i ewolucję poglądów samego Bea. Był on bowiem dzieckiem swego czasu i praktycznie do samego soboru nie potrafił docenić bogactwa judaizmu post biblijnego, jako autonomicznej i w pełni wartościowej religii.

James Bernauer odnotowuje również wkład innych jezuitów, znanych ze swoich biblijnych analiz i istotnych dokonań w zmianie sposobu pojmowania Starego Testamentu. Najważniejszy był wkład Papieskiego Instytutu Biblijnego, którego wykładowcy koncentrowali się na badaniu Biblii jako pomnika kultury i dzieła literackiego. Dzięki temu, że studiowali tam przyszli wykładowcy nauk biblijnych na całym świecie, można powiedzieć, że uczelnia jezuicka ukształtowała katolickie spojrzenia na Biblię w ostatnich dziesięcioleciach.

Szczególnie istotny był wkład francuskich jezuitów jak Joseph Bonsirven (1880–1958) i Stanislaus Lyonnet (1902-1986). Tego drugiego miałem szczęście poznać w czasie moich studiów na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w latach 80. minionego wieku.

Ale nie tylko bibliści wpłynęli na zmianę postaw katolików wobec Żydów i judaizmu. Być może jeszcze ważniejsza była rola tych jezuitów, którzy w czasie wojny czynnie wspomagali ofiary reżimu Vichy, wśród których znaleźli się Pierre Chaillet (pośmiertnie odznaczony medalem Sprawiedliwych Wśród narodów Świata w 1981 roku), Henri de Lubac, Gaston Fessard, i Yves de Montcheuil (ten ostatni rozstrzelany przez nazistów w 1944 roku w Grenoble.

Również w Niemczech kilku jezuitów działało przeciw hitlerowskiemu reżimowi. Jednym z nich był Josef Spieker, który już w 1935 roku znalazł się w obozie koncentracyjnym, z którego został zwolniony tylko dlatego, że przełożeni zapewnili gestapo, że po wyjściu z obozu wyjedzie z Niemiec. Tak też się stało, został wysłany do Chile. Innym był Friedrich Muckermann, wydawca antynazistowskiej gazety w Szwajcarii „Der deutsche Weg”, czy wielokrotnie aresztowany, błogosławiony w 1987 roku Rupert Mayer.

Najbardziej znanym oponentem nazistów był Augustin Rösch i niewątpliwie najbliższa autorowi postać znanego eseisty i członka ruchu oporu, Alfred Delp, zamordowanego przez hitlerowców tuż przed zakończeniem wojny w 1945 roku. Jego zapiski z więzienia są znane również w języku polskim jako Słowa nadziei. Do tej listy wrogów reżimu należy jeszcze dołączyć mniej znanego Lothara Königa. Dobrym podsumowaniem udziału jezuitów w walce z hitleryzmem jest wspomnienie o jezuitach więźniach i ofiarach obozu w Dachau; liczby są wymowne: zginęło tam 24 Polaków, 3 Niemców, 1 Francuz, 2 Holendrów, i 1 Belg.

O polskich jezuitach Bernauer się nie rozpisuje, ale wiadomo, że w czasie wojny drugiej wojny światowej zginęło ich ponad 80, ich nazwiska są umieszczone w Bazylice NSPJ w Krakowie przy ul. Kopernika 26. O ile wiem, nie ma na temat czasów wojny monografii, co jest dziwne. Pisał o nich na łamach (nieistniejącego już niestety) jezuickiego miesięcznika „Przegląd Powszechny” Felicjan Paluszkiewicz we wrześniowym numerze 2001 roku. To z jego artykułu zaczerpnąłem poniższe dane, które warto przywołać, by dopełnić historię jezuitów w czasie drugiej wojny światowej.

Najwięcej o historii jezuitów w czasie drugiej wojny światowej napisał amerykański jezuita z Vincent Lapomarda z Holy Cross College w Worcester k. Bostonu. Lapomarda w 1989 roku opublikował książkę Jezuici a Trzecia Rzesza (The Jesuits and the Third Reich). Przez wiele lat korespondował z Instytutem Jad Waszem w Jerozolimie w sprawie uznania polskiego jezuity Adama Sztarka za Sprawiedliwego wśród Narodów.

Wiadomo, że przez różne obozy i więzienia przeszło ok. 250 polskich jezuitów, a hitlerowcy zamordowali ich 75, co stanowiło 8% stanu personalnego polskich prowincji z 1939 r. Zdaniem Paluszkiewicza, w ratowaniu Żydów aktywnie działało ponad dwudziestu jezuitów polskich od Wilna po Nowy Sącz, a nawet dalej, po Bukareszt i Rzym. W Wilnie jezuici w strukturach ZWZ prowadzili tzw. legalizacje, zajmującą się produkcja podrabianych dowodów tożsamości, szczególnie paszportów i wiz, które umożliwiały obywatelom polskim narodowości żydowskiej przedostawanie się do państw wolnych od wpływów niemieckich. Wystawiono ok. 86 000 fałszywych dokumentów.

W Nowym Sączu działalność na rzecz prześladowanych Żydów rozpoczął ks. Jan Karuga. Działał w ten sposób, że zakładał na rękaw opaskę z gwiazdą syjońską i przekradał się do getta. Wyprawy, w których czasie przenosił ważne wiadomości albo pomoc materialną, udawały się.

Do działalności Karugi przyłączyli się klerycy jezuiccy. Nocą z 25 na 26 sierpnia 1942 r. ks. Karuga wyprowadził dwie Żydówki przez mur biegnący wzdłuż Dunajca. Niestety, w czasie próby wywiezienia ich z miasta zostali wytropieni przez konfidenta. Ks. Karudze i Żydówkom udało się zbiec, schwytano jednak kl. Edwarda Czermińskiego. Władysław Bartoszewski odnotował fakt uratowania Renaty Marguliesówny, córki adwokata ze Stryja, bratanicy rabina z Florencji, którą ks. Józef Obacz w lutym 1943 r. skierował z Tarnopola do ks. Bogusława Waczyńskiego, rektora kolegium jezuitów w Starej Wsi, a ten umieścił ją w klasztorze służebniczek i zameldował jako swoją kuzynkę wysiedloną z Poznańskiego.

Inny jezuita, Alojzy Chrobak, wyrabiając aryjskie papiery, uratował kilka rodzin od zamknięcia w getcie warszawskim, a następnie wspomagał je w różny sposób. Rodziny Brejmanów i Lubaczewskich pisywały później do niego z Izraela, a gdy w okresie stalinowskim został aresztowany, czyniły starania o zwolnienie go z więzienia. W okresie likwidowania getta w Otwocku ratowaniem żydowskich dzieci i umieszczaniem ich w katolickich rodzinach zajmowali się jezuici Jan Rostworowski i Jan Wójciechowski.

Mimo heroicznej postawy Polaków trafiali się też szmalcownicy, wykorzystujący tragiczną sytuację eksterminowanych. Wielu sprzedawczyków wytropiły organa sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego i skazały na śmierć. Nie wszystkich jednak udało się unieszkodliwić. Ks. Tomasz Rostworowski w 1943 r. przypadkowo odnalazł Zofię Ołomuniecką, zapewnił jej bezpieczne schronienie, gdzie szczęśliwie przetrwała lata zagrożenia. Poza granicami kraju działał Stanisław Skudrzyk, który sfabrykował w Bukareszcie około pół tysiąca metryk. Wsławił się zwłaszcza świadectwem chrztu sporządzonym dla córki polskiego Żyda, kantora synagogi w Berlinie, żony Rumuna Fryderyka Sieferta. O ile wiem, nie są to fakty powszechnie znane nawet wśród polskich jezuitów. Brak też zainteresowania ze strony badaczy Holocaustu, dla których większość archiwów kościelnych, w tym zakonnych, jest trudno dostępna.

Wiele tłumaczy taki oto ciekawy komentarz Bernauera pod koniec tego rozdziału na temat upamiętniania jezuitów odznaczonych medalem Sprawiedliwych wśród narodów Świata: „Do tej pory upamiętniono w Jad Waszem 15 jezuitów. Jest to najważniejszy pomnik, jaki jezuita może spotkać w Jerozolimie poświęcony jezuitom. To świadectwo właściwie nie było dotąd wspominane w jezuickich dokumentach, kazaniach czy nauczaniu. Nie jest znany powód, dlaczego tak się dzieje”. Jest wśród nich jeden polski jezuita, odznaczony medalem w 2001 roku.

Ja akurat o tym wiem, ale idę o zakład, że większość polskich jezuitów nie ma o tym pojęcia. Korzystając z tego, że sam autor wymienia tych jezuitów w dodatku w swojej książce, przywołam te nazwiska wraz z ich narodowością: „5 Belgów: Jean-Baptiste De Coster (1896–1968); Emile Gessler (1891–1958); John Janssens (l889–1964), (Janssens został po wojnie generałem jezuitów; Alphonse Lambrette (1884–1970); Henri Van Oostayen (1906–1945). 5 Francuzów: Roger Braun (1910–1981); Pierre Chaillet (1900–1972); Jean Fleury (1905–1982); Emile Planckaert (1906–), Henri Revol (1904– 1992). 1 Polak: Adam Sztark (1907–1942); 1 Węgier: Jacob Raile (1894–1949); 1 Grek: Ioannis Marangos (1900–1989); i dwóch Włochów: Pietro Boetto (1871–1946) i Raffaele de Ghantuz Cubbe (1904–1983).

Ostatni, piąty rozdział poświęcony jest bodajże najważniejszej w duchowości jezuitów sprawie „Ćwiczeń Duchowych” („Spiritual Exercises”). Dla niespecjalistów może to być mało interesujące, jednak warto go przeczytać, gdy stanowi on klucz nie tylko do książki, ale w ogóle pozwala zrozumieć istotę zakonu jezuitów. W kontekście omawianej książki jest istotne, by podkreślić, że ta najważniejsza praktyka pobożnościowa jezuitów jest całkowicie oparta na ziemskim życiu Jezusa z Nazaretu. Wiadomo też, że dla założyciela zakonu św. Ignacego Loyoli żydowskość Jezusa była niezwykle istotna, do tego stopnia, że żałował, iż nie urodził się tak jak Jezus właśnie Żydem.

Jest to szczególnie interesujące w kontekście hiszpańskich uprzedzeń wobec Żydów i „nowych chrześcijan”, czyli konwertytów z judaizmu. Nie wspominając o prawdziwej obsesji na punkcie czystości krwi (limpieza de sangre). Właśnie ta wrażliwość z jednej strony wskazuje na różnice w postrzeganiu Jezusa przez Loyolę i jemu współczesnych, a z drugiej pozwala zobaczyć jej aktualność dzisiaj, gdy badania uczonych zarówno chrześcijańskich, jak i żydowskich koncentrują się właśnie na żydowskości Jezusa. Barnauer słusznie przywołuje niezwykle interesujące w tym kontekście ustalenia Daniela Boyarina.

Mniej ciekawe są natomiast konsekwencje pobożności maryjnej Ignacego Loyoli i jezuitów, jak i w ogóle Kościoła katolickiego. Niemalże boski kult oddawany Matce Boskiej (w pobożności ludowej często ważniejszy od czci oddawanej Trójcy Świętej) nie ułatwia porozumienia ani z Żydami, dla których tego rodzaju uwielbienie graniczy z idolatrią, ani z innymi wyznaniami chrześcijańskim, zwłaszcza z protestantyzmem. Jednak obecnie wydaje się, że i ta pobożność odzyskuje swoje właściwe proporcje. Jednak nie o pobożność maryjną wszak chodzi, ale o miejsce i rolę w Holocauście.

Tutaj sprawa jest znaczenie bardziej skomplikowana i nie miejsce, by w to wchodzić w tym skrótowym z natury omówieniu książki. Wystarczy wspomnieć, że bardziej niż o pobożność chodzi o odkrycie znaczenia kobiecości zarówno w chrześcijaństwie, jak i w judaizmie, stąd również żydowskość Maryi-Miriam nabiera nowego wymiaru. Mówi o tym przywoływane przez Bernauera książka siostry Mary Christine Athans, szczególnie zasłużonej historyczki i teolożki na polu zbliżenia ekumenicznego i międzyreligijnego.

Interesujące jest wreszcie zestawienie dwóch różnych sposobów zmierzania się z dziedzictwem Holocaustu ze strony żydowskiej i chrześcijańskiej. Jako przykład Bernauer wymienia książkę Avrahama Burga z 2008 roku, zatytułowaną prowokacyjnie Holocaust się skończył. Musimy powstać z popiołów (The Holocaust Is Over. We Must Rise from Its Ashes), w której autor postuluje konieczność zakończenia zmagań z mroczną przeszłością i patrzenia z nadzieją w przyszłość. Zadanie chrześcijan jest odmienne z tego prostego powodu, że wielu z nas tak późno zdało sobie sprawę z wagi problemu.

Tak więc zadanie jest ciągle przed nami. Początek został zrobiony, a jest nim jezuicka skrucha, o której autor wspomniał zresztą we wprowadzających rozważaniach na temat swojej osobistej drogi.

Muszę przyznać, że zarówno w tych wstępnych rozważaniach, jak i we wnioskach tego końcowego rozdziału w pełni się odnajduję. Być może dlatego, że dane mi było w niektórych spotkaniach jezuitów uczestniczyć, najpierw jako jezuita (w 1998 roku w Krakowie i w 2005 w Zug w Szwajcarii), a później jako życzliwy obserwator z zewnątrz.

Warto może jeszcze na koniec przypomnieć najważniejsze spotkania jezuitów, w których oczywiście James Bernauer brał aktywny udział, które pokazują, że omawiana książka jest zapisem fragmentu większej całości działań zmierzających do nowego ukształtowania relacji pomiędzy jezuitami i Żydami:

  • 1998 Kraków, temat spotkania – „Jezuici i Żydzi. W kierunku większego braterstwa i zaangażowania”.
  • 2000 Jerozolima – „Znaczenie państwa Izrael dla współczesnego judaizmu i dialogu chrześcijańsko-żydowskiego”.
  • 2005 Zug (Szwajcaria) – „Znaczenie współczesnej myśli żydowskiej dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego”.
  • 2007 Nowy Jork – „Diaspora, sekularyzacja i modernizm”
  • 2012 Boston College – wieloaspektowe spotkanie dotyczące wspólnej historii chrześcijaństwa i judaizmu
  • 2017 Jerozolima – „Dialog międzyreligijny rozwijany w różnych instytucjach jezuickich”

Powtarzam, że książkę warto nie tylko przetłumaczyć, ale i dopisać rozdział poświęcony jezuitom Europy Środkowo-Wschodniej. Jest to jedna z białych plam, której usunięcie powinno być w interesie samych jezuitów. Bez poznania pełnej historii nie tylko zakonu zresztą, ale w ogóle historii Kościoła katolickiego w czasie drugiej wojny światowej nie będziemy w stanie rozumieć jego dzisiejszych problemów ze współczesnością. A szczególnie jego nazbyt dyskretne mówienie i pisanie o jego roli w tym straszliwym wydarzeniu, jakim była zagłada europejskich Żydów w sercu chrześcijańskiej Europy.