Nieustająca aktualność Tory (Matot-Masej)

Komentarze Stanisława Krajewskiego do Tory

Stanisław Krajewski w Tatrach

Stanisław Krajewski w Tatrach

W ubiegłym tygodniu w synagogach czytany był ostatni fragment Księgi Liczb, a mianowicie rozdziały 30 – 36. Jest tam opisanych szereg spraw, z których wiele wydaje się zupełnie nieaktualnych. Jedną z nich jest ustanowienie miast schronienia, zwanych także „miastami ucieczki”, czyli miejsc, do których może uciec człowiek, który niechcący kogoś zabił. (Zob. Lb 35, 11nn) W takich miastach nie miał prawa go dopaść mściciel z rodziny zabitego. Proces sądowy miał ustalić winę, ale póki co wedle dawnego zwyczaju mściciel krwi miał prawo bezkarnie zabić winowajcę – tylko wówczas jednak, o ile ten opuściłby miasto schronienia. To jest niewątpliwe ograniczenie prawa zemsty, ale cała sprawa budzi w nas niechęć i poczucie wyższości. Wokół nas nie jest już przyjęte, aby w ten sposób wyrównywać rachunki. Wiemy, co prawda, że na Bliskim i Dalekim Wschodzie takie zwyczaje są jak najbardziej obecne, a wraz z imigrantami ich obecność pojawia się w jakiejś mierze i w miastach europejskich. Ponadto zasady panujące wśród najróżniejszych mafii, zwłaszcza w Europie południowej, są podobne. Jednak trudno jest nam traktować je inaczej niż jako pozostałości cywilizacji bardziej prymitywnych. Zresztą wśród Żydów takie zwyczaje od dawna nie są obecne; nie można brać w swoje ręce sądzenia, a tym bardziej wykonywania wyroków. To Tora przypomina nam o tym, że kiedyś inne było postrzeganie sprawiedliwości również wśród naszych przodków. Być może jest w tym jakaś pierwotna naturalność, pojawiająca się wtedy, gdy nie ma rzetelnego systemu sądownictwa – a wedle Tory każde społeczeństwo powinno mieć taki system – lub wówczas, gdy władze sądownicze są niewydolne albo niegodne zaufania. Dlatego – dodam – destrukcja niezależności sądów jest tak szkodliwa. A niestety w naszym kraju jesteśmy świadkami systematycznych zabiegów mających na celu uzależnienie sądów od centralnego ośrodka kierowniczego (czyli powrót do sytuacji znanej z PRL-u). To musi prowadzić do upadku wiary w system wymierzania sprawiedliwości.

Nie mniej aktualny wydaje mi się inny aspekt systemu miast schronienia. Mianowicie ma on zabezpieczać przed zemstą w wypadku nieumyślnego spowodowania śmierci. Nieumyślne winy przecież się pojawiają, niekoniecznie aż tak poważne jak zawinienie czyjejś śmierci, bo zdarzają się przypadkowo dokonywane czyny, prowadzące do złych skutków. Tak było zawsze, ale obecnie konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze niż kiedyś. Dysponujemy bowiem techniką, która każde nasze zachowanie, zwłaszcza publiczne, w sposób natychmiastowy rozgłasza po całym świecie. A co zrobić, gdy uczyniliśmy coś przypadkowo?

Znam sytuację, gdy ktoś niechcący kliknął w nieodpowiednią ikonkę i przesłał otrzymany od kogoś złośliwy komentarz do innych, w tym do osoby, na temat której wygłoszona była złośliwość. Jakby chciał jej dopiec. Latami trwało odkręcanie skutków tej pomyłki. Szczególnie trudno jest politykom. Zdarza im się czasem coś „chlapnąć”. W ciągu kilku sekund jest to widoczne dla wszystkich i żadne zaprzeczenia nie pomagają. Opinia publiczna wydaje wyrok. Odnosi się to do wypowiedzi publicznych. Jednak, jak wiemy, łatwość podsłuchu powoduje, że nawet prywatne rozmowy mogą się znaleźć w internecie, gdy jest to dogodne dla politycznych przeciwników.

Uważam, że jest potrzeba utworzenia jakichś „wymiarów schronienia” w internecie, czyli sposobów zaznaczania, że wypuściło się coś w świat nieumyślnie, wbrew swoim intencjom. Nie wiem, jak to zrobić. Może przez wprowadzenie powszechnie uznawanego symbolu, który umieszczony przed wypowiedzią oznaczałby, że jej wcześniejsze opublikowanie było omyłką? Jakiekolwiek rozwiązanie byłoby zaproponowane, pojawi się oczywiście możliwość oszustwa, wykorzystywania tego narzędzia po to, żeby podważyć czyjeś słowa lub kogoś skompromitować. Niemniej jednak rzecz wydaje mi się ważna. Powinien istnieć sposób wskazania, że coś wyszło z naszego komputera niechcący, nie bierzemy za to odpowiedzialności. Nadużycia są zawsze możliwe. Przecież w miastach schronienia mógł się skryć również prawdziwy zabójca. Dlatego sprawdzenie tego i wyrok wiarygodnego sądu były niezbędne. Podobnie by było z „symbolem nieumyślności” czy innym sposobem uchronienia przed nieumyślną winą. Jakiś rodzaj rzetelnego osądu jest niezbędny.

Internet jest jak na razie pozbawiony niezależnych instancji oceniających publikowane w nim treści. Funkcjonuje tak jakby każdy był ekspertem w dowolnej sprawie. A przecież tak nie jest. To jest część wielkiego problemu współczesnego świata: degradacja kompetencji w życiu publicznym. Potrzebni są w każdej sferze eksperci, rzeczywiste elity – i to takie, o których kompetencji wiedzą wszyscy. Czy pojawi się pomysł, jak je wyłonić?