Nieustająca aktualność Tory (Nicawim – Wajelech)

Stanisław Krajewski komentuje Torę

Stanisław Krajewski w Tatrach

Stanisław Krajewski w Tatrach

W ubiegłym tygodniu w synagogach czytaliśmy i studiowaliśmy wersety z końcowych części Księgi Powtórzonego Prawa – od 26,9 do końca rozdziału 31. Ponieważ jest to ostatni – przynajmniej jak na razie – z moich cotygodniowych komentarzy do Tory sprowokowanych przez pandemię, chcę uczynić uwagę ogólną, ale jak najbardziej kojarzącą się z tym fragmentem. Otóż Tora wedle często cytowanych słów nie jest w niebiosach, nie jest za morzem, „nie jest poza twoim zasięgiem”, ale jej słowa są „bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić” (Pwt 30, 11-14). Jest godne uwagi, że od samego początku Tora nie jest przeznaczona jedynie dla znawców, dla wtajemniczonych, dla kapłanów. Eksperci są oczywiście potrzebni, ale wobec Tory wszyscy są zasadniczo równi, tekst jest dla wszystkich, którzy są w stanie go poznawać. To jest sprzeczne z normami dawnych czasów, które najlepiej ilustruje Egipt: tam wiedza należała tylko do kapłanów. Należy jednak dodać, że obecnie powszechna dostępność nie robi na nas wrażenia. Wszystko stało się dostępne. Najpierw w druku, ostatnio w internecie. Jesteśmy przygnieceni masą tekstów. Opisy mów Mojżesza, czy może raczej ich rekonstrukcja, należą do najstarszych tekstów, które wciąż mają masowego czytelnika. Jest jeszcze Homer, choć w coraz mniejszym stopniu, jest Platon, choć jego dialogi czytają gównie uniwersyteccy humaniści, ale reszta interesuje głównie ekspertów od starożytnych języków. Natomiast zwyczajni ludzie odczytują wciąż słowa przypisywane Mojżeszowi. Ponowię pytanie, które towarzyszy pisanym przez mnie komentarzom od początku: Czy te słowa mogą jeszcze naprawdę trafiać do nas? Myślę o nas – Żydach współczesnych, a także o nas – wszystkich ludziach współczesnych, w szczególności o nas – Polakach w Polsce.

Oczywiście sam fakt, że piszę te uwagi, jest odpowiedzią. Pojawia się zatem pytanie, skąd się bierze taka żywotność tekstu. Naturalna odpowiedź brzmi: z tego, że tekst żyje, tzn. nie jest zabytkiem, ale ważnym elementem życia jakiejś społeczności. Tak jest z Biblią, dzięki Żydom i chrześcijanom, tak jest z Koranem, dzięki muzułmanom. Jest tak dlatego, iż te teksty są traktowane jako objawione. Z perspektywy wyznawcy to zamyka sprawę. Patrząc z odleglejszej perspektywy, można jednak spytać: Czymkolwiek jest tekst, trzeba zadbać o utrzymanie przekonania o jego statusie. Jak to zrobić?

Spora część Biblii, a najbardziej właśnie fragmenty omawianego teraz czytania, jest poświęcona opisowi niewierności Izraela, czyli zatracenia poczucia, że tekst jest objawiony, a zatem obowiązują zawarte w nim wskazania, czyli, mówiąc ogólniej, Przymierze jest aktualne. Problem ten jest szczególnie dotkliwy obecnie. W naszym czytaniu jest ciekawa wskazówka, jak się z nim mierzyć.

Otóż Mojżesz mówi, że co siedem lat należy odczytać to wszystko przed całym Izraelem, a w tym celu należy zgromadzić „lud, mężczyzn, niewiasty, i dzieci, i cudzoziemców, którzy w bramach” (Pwt 31,12). Trudno o bardziej dobitne stwierdzenie, że Tora jest skierowana do wszystkich. Również do dzieci. To jest raczej wbrew intuicji. Dzieci przecież przeszkadzają. Jednak, stwierdza Anna Dodziuk, dzieci „wnoszą życie, uczą nas tolerancji, samą swoją rozwichrzoną obecnością sprawiają, że to my, uprzywilejowani dorośli, przystosowujemy się do nich. Dla mnie wszechobecność dzieci to jedna z najprzyjemniejszych cech żydowskiej obyczajowości, i religijnej, i niereligijnej.” Co więcej, akceptacja dzieci pomimo tego, że rozpraszają, hałasują, denerwują, powinna być łatwiejsza właśnie w Polsce, bo przecież to u nas Janusz Korczak nauczał, iż „dziecko jest człowiekiem”. Może źródłem tej myśli – nadal płodnej i nieoczywistej – były właśnie wersety z Księgi Powtórzonego Prawa?

Rabin Jonathan Sacks wskazuje, że jest jeden kraj na świecie, w którym obowiązuje „polityka przymierza”. To Stany Zjednoczone, gdzie konstytucja jest podstawą, trochę taką, jak Tora w tradycji żydowskiej. Jest wspólna dla wszystkich, jest gwarantem ciągłości, rozstrzygnięcia kwestii prawnych odwołują się do niej i jej interpretacji. Wszędzie gdzie indziej podstawą narodowej jedności nie jest konstytucja, a w każdym razie nie tylko konstytucja. Niemniej jednak, gdy pomyślimy, czego można zazdrościć USA – niezależnie od wszystkich zagrożeń z powodu populizmu, z którymi się teraz zmagają – to do głowy przychodzi właśnie szacunek dla prawa i jego podstawy, jaką jest konstytucja. Narzuca się oczywiste skojarzenie, że w obecnej Polsce konstytucja jest bezceremonialnie gwałcona przez najwyższe władze, a wielu wyborcom to nie przeszkadza. Może dlatego, że nikt im, gdy byli dziećmi, nie mówił o ważności konstytucji?