Listy z getta - 80. rocznica zamknięcia getta warszawskiego

Fotografia Pauliny Włodawer (pierwsza od lewej), Miriam Justman (pośrodku), Reginy Justman (po prawej), lata 30. XX w., fot. Muzeum Historii Żydów Polskich

Fotografia Pauliny Włodawer (pierwsza od lewej), Miriam Justman (pośrodku), Reginy Justman (po prawej), lata 30. XX w., fot. Muzeum Historii Żydów Polskich

Źródło: Muzeum POLIN

W kolekcji Muzeum znajdują się wyjątkowe świadectwa historii związanej z życiem w getcie warszawskim, jakimi są listy wysyłane z getta do członków rodzin przebywających w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Listy słane do Związku Radzieckiego (podobnie jak np. do Wielkiej Brytanii, w tym wypadku słane niebezpośrednio) miały największą szansę na zachowanie. Ich przetrwanie było bowiem uzależnione od tego, czy przeżyli adresaci - na Syberii, w Kazachstanie czy Uzbekistanie. Listy wysyłane do innych gett ginęły razem z ludźmi w Zagładzie. Tak jak wszelkie listy wysyłane do getta warszawskiego.

Najliczniejsza w zbiorach muzealnych korespondencja z getta warszawskiego to listy rodziny Justmanów do córki, siostry - Pauliny (Pesy, Pepy) Włodawer, która uciekła z mężem, Arturem, jesienią 1939 na wschód.

Rodzinę Justmanów tworzyło przed wojną osiem osób: Aron Justman (ur. 1884) i Chaja Miriam z domu Rozenstrauch (ur. 1888); Rywka (Regina) (ur. 1913), Paulina (ur. 1914), Emanuel (ur. 1915), Lejb (Lebek) (ur. 1917), Bluma (ur. 1920) i Pinchas (ur. 1922). Z wszystkich członków rodziny tylko Paulina i Emanuel zdecydowali się uciec (wyruszyli do ZSRR). I tylko oni ostatecznie wojnę przeżyli. Reszta rodziny zginęła, najpewniej w Treblince w 1942 roku.

Główna autorka prezentowanego listu z kolekcji, Regina Justman, została w Warszawie, aby opiekować się rodzicami. List pochodzi z okresu niedługo po zamknięciu getta (grudzień 1940); ma ingerencje cenzorskie - zamazania wyrazów czy całych zdań, w większości najpewniej dotyczące konkretów spraw bytowych. Mimo ingerencji list nadal zawiera dużą ilość informacji o sprawach materialnych, kondycji rodziny. Nie tylko w warstwie emocjonalnej, także faktograficznej - jako dokument czasu i miejsca - jest niezwykłym obiektem.

"Już blisko rok - pisze Regina Justman - zajmujemy ten sam pokój - obszerny i bardzo przyzwoity, który został umeblowany i zaopatrzony w rozmaite niezbędne akcesoria [tu zaczernienie cenzorskie jednego wyrazu] własnym, rodziny i przyjaciół. Kaflowa kuchenka służy jednocześnie jako piec i dobrze spełnia swoje zadanie, gdy tylko pogoda jest umiarkowana. Oczywiście jest to królestwo mamy, która - jak słusznie przypuszczasz - bardzo wiele i ciężko pracuje. Prowadzenie gospodarstwa nie jest obecnie sprawą łatwą ani prostą. [Tu zaczernienie cenzorskie.] [...] Do niedawna mój dochód miesięczny przewyższał dwukrotną moją pensję w banku (obecnie jest mniej), ale wartość nabywcza jest bez porównania mniejsza. Bluma zarabia około połowy tego, czasem jeszcze coś wpadnie, ale na to trudno liczyć. Jedno jest pewne: nasz kapitał (ponieważ nie posiadaliśmy żadnego) nie uszczuplił się, ale na pewno wzrósł, niczego nie sprzedaliśmy i jakoś przeżyliśmy ten okropnie długi rok i cztery miesiące, nie zaznawszy dotkliwego głodu. To jest doprawdy bardzo wiele. [...] w pamięci pozostała Ci mała, zimna klitka u Jadzi oświetlona świeczką i jej czarna kuchnia, w której szorowałam podłogę. A więc pociesz się: teraz nie szoruję podłogi sama, chociaż bardzo wiele kobiet, którym się o tem w zeszłym roku nie śniło, robi to obecnie. [Tu bardzo obszerna ingerencja.] Nie będę się siliła na odmalowanie Ci tego, co czuję. Wierzysz, że się jeszcze zobaczymy, więc już chyba wtedy bardzo dokładnie o tem pomówimy. Mnie doprawdy bardzo trudno w to uwierzyć, mimo że nadzieja spotkania się z Tobą jest jedynem radosnem wydarzeniem, jakiego jeszcze w życiu oczekuję".