Jak się rodził polski nowoczesny antysemityzm

Rabini idący na spotkanie z prezydentem Ignacym Mościckim na Zamku Królewskim. Warszawa, 1936. Fot. Witold Pikiel

Rabini idący na spotkanie z prezydentem Ignacym Mościckim na Zamku Królewskim. Warszawa, 1936. Fot. Witold Pikiel

Źródło: "Więź" 5 kwietnia 2021

Brian Porter-Szűcs, "Więź" 05 kwietnia 2021

Dopóki zarówno Żydów, jak i chłopów łączyło porównywalne ubóstwo i brak wpływów, dopóty uprzedzenia dzieliły te dwie grupy, bynajmniej jednak nie musiały rodzić nienawiści.

Fragment książki „Całkiem zwyczajny kraj. Historia Polski bez martyrologii” Briana Portera-Szȕcsa, przekład Anna Dzierzgowska i i Jan Dzierzgowski, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2021

Rok 1905 oznaczał narodzenie się na ziemiach polskich masowych ruchów politycznych, jednak przecież nie wszyscy, którzy w tym roku wstępowali do organizacji politycznych, stali po stronie socjalistów. Chociaż partie lewicowe były najsilniejsze i najaktywniejsze, około 50 tysięcy osób wybrało którąś z kilku organizacji prawicowych, przeznaczonych wyłącznie dla polskojęzycznych katolików. Największą zaś z tych organizacji było Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe, w skrócie Narodowa Demokracja lub endecja. (…)

Każda nowoczesna ideologia, zarówno na lewicy, jak i na prawicy, wymagała od ludzi uznania istnienia rzeczy, których nie mogli bezpośrednio zobaczyć – czy był to „rynek”, „proletariat” czy „naród”. Od ludzi żyjących na ziemiach polskich antysemityzm wymagał więcej: mieli uwierzyć w tajne działania grupy, którą mogli obserwować

Brian Porter-Szűcs

U podstaw Narodowej Demokracji leżała wizja świata określana niekiedy jako darwinizm społeczny (co stanowi, skądinąd, krzyczącą niesprawiedliwość wobec Charlesa Darwina – to jednak zupełnie inna historia). Zgodnie z tą wizją społeczeństwa ludzkie osiągają w dziejach kolejne, coraz wyższe szczeble rozwoju, przy czym rozwój ten można mierzyć, obserwując, które grupy wychodzą zwycięsko z „walki o byt” (dobrym przykładem są tu poglądy Herberta Spencera, popularnego w Polsce pod koniec XIX wieku – przy. red.). (…)

To przede wszystkim endecja wprowadziła antysemityzm do polskiego życia publicznego. (…) relacje między Polakami a Żydami od dawna opierały się na symbiozie. Rzecz jasna, doskonale zdawano sobie sprawę z różnic kulturowych, po obu stronach nie brakowało także stereotypów, zarazem jednak istniał między nimi powikłany, nierozerwalny związek.

Uprzedzenia były zjawiskiem powszechnym, powszechne były też jednak dobre relacje, a nawet przyjaźnie. Dopóki zarówno Żydów, jak i chłopów łączyło porównywalne ubóstwo i brak wpływów, dopóty uprzedzenia dzieliły te dwie grupy, bynajmniej jednak nie musiały rodzić nienawiści. Z pewnością mogły – na przykład w latach osiemdziesiątych XIX wieku doszło do fali antyżydowskiej przemocy na Ukrainie – zazwyczaj jednak tak się nie zdarzało.

W archiwach i opracowaniach historycznych znajdziemy opowieści czy relacje o konfliktach i przemocy; opowieści o codziennej życzliwości na ogół umykają naszej uwadze. Jednak to ta ostatnia zawsze była i jest normą życia codziennego.

Aby zmienić tę dynamikę, antysemici musieli zmienić dychotomię: podział na Żydów i chłopów trzeba było zastąpić podziałem na Żydów i Polaków, przy czym tę ostatnią grupę rozumiano tak, że obejmowała wszystkich rzymskich katolików mówiących po polsku, niezależnie od pozycji społecznej czy znaczenia.

Proces propagowania inkluzywnego ekonomicznie (a zarazem ekskluzywnego kulturowo) rozumienia polskiej tożsamości narodowej z konieczności wymagał wskazania nowego „innego”, przeciwnika, wobec którego zarówno bogaci, jak i biedni Polacy musieliby się zjednoczyć.

Nowy światopogląd nie zrodził się bezpośrednio z doświadczeń codziennych: można łatwo wskazać grupkę antysemickich ideologów i działaczy, którzy propagowali i rozwijali dobrze przygotowaną teorię dotyczącą tego, jak naprawdę działa świat (teorię, która nie była po prostu błędna, ale szkodliwie fałszywa).

Zgodnie z tą teorią Żydów nie definiowała religia czy zbiór zwyczajów, ale przede wszystkim nieugaszone pragnienie zniszczenia społeczeństwa chrześcijańskiego i przejęcia władzy nad światem. Pragnienie to, według antysemitów pokroju Dmowskiego, ma charakter dziedziczny, nieważne zatem, czy konkretny Żyd nawrócił się na chrześcijaństwo lub przyswoił sobie polską kulturę. W gruncie rzeczy Żydzi, którzy porzucili jidysz i inne zewnętrzne oznaki swojej kultury, byli najgroźniejsi, trudniej bowiem było ich wykryć.

W ramach swojego spisku Żydzi, według antysemitów, zbudowali system polityczny i gospodarczy, który miał za zadanie osłabić moralne spoiwo podtrzymujące społeczeństwa chrześcijańskie, a następnie przejąć ich bogactwa. Żydzi mieli jakoby stworzyć i wykorzystywać przeciwko chrześcijaństwu dwa narzędzia: z jednej strony liberalną demokrację kapitalistyczną, z drugiej – socjalizm.

Pierwsze z tych narzędzi pozwalało rozbijać wspólnoty na zatomizowane, wykorzenione jednostki oraz wprowadzić system gospodarczy, który niósł ze sobą ubóstwo i nierówności.

Drugie udawało, że proponuje rozwiązanie tych problemów, antysemici byli jednakże przekonani, że jest to jedynie podstęp. Rzeczywistym celem socjalizmu, twierdzili, jest zwiedzenie nieświadomych mas, nakłonienie ich podstępem, by ślepo podążały za przywódcami, którzy odrzucili moralność chrześcijańską i co za tym idzie, usunęli wszelkie bariery, jakie mogłyby hamować ludzką skłonność do przemocy.

Gdy w ten sposób ulegną erozji wszystkie więzi społeczne – głosiła dalej ta dziwaczna teoria – zostanie przygotowane pole dla ostatecznego zwycięstwa międzynarodowego spisku żydowskiego.

Nie przypadkiem ideologia ta rozwinęła się pierwotnie we Francji i w Niemczech – krajach, gdzie Żydów było naprawdę niewielu, ponieważ łatwiej wierzyć w paranoiczne fantazje, gdy nie ma się kontaktu z rzekomymi organizatorami spisku. Każda nowoczesna ideologia, zarówno na lewicy, jak i na prawicy, wymagała od ludzi uznania istnienia rzeczy, których nie mogli bezpośrednio zobaczyć – czy był to „rynek”, „proletariat” czy „naród”.

Natomiast od ludzi żyjących na ziemiach polskich antysemityzm wymagał więcej: mieli uwierzyć w tajne działania grupy, którą mogli obserwować. Gdy rzecznicy antysemityzmu udawali się na wieś, aby nieść tam swoją ewangelię nienawiści, początkowo stykali się z obojętnością i niezrozumieniem. Chłop Jacek łatwo mógł uwierzyć, że kupiec Icek dyktuje niesprawiedliwe ceny, a nawet że w ramach swoich obrzędów religijnych odprawia dziwaczne rytuały. Jednakże opowieść o tym, że Icek należy do spisku, którego celem jest zawładnięcie światem i zniszczenie chrześcijaństwa, wydawała się, mówiąc łagodnie, nieco naciągana.

Proces propagowania inkluzywnego ekonomicznie, a zarazem ekskluzywnego kulturowo, rozumienia polskiej tożsamości narodowej wymagał wskazania nowego „innego”. Choć przeczyło temu codzienne doświadczenie, „innym” w ideologii endeckiej stali się Żydzi

Brian Porter-Szűcs

Ostatecznie opowieści tego rodzaju zakorzeniły się na polskiej wsi, rozprzestrzeniały się jednak wolniej niż w tych częściach Europy, w których ludzie rzadziej miewali okazję poznać Żydów osobiście.

Pierwsi ideologowie antysemityzmu na ogół nie wywodzili się z kręgów konserwatywnych. Ziemiaństwo w znacznej części, podobnie jak chłopi, było raczej zadowolone z tego, że miało Żydów niejako pod ręką, nawet jeśli jednocześnie patrzyło z góry na żydowską religię i sposób życia. Konserwatywne wyższe sfery o wiele bardziej obawiały się zbuntowanych „mas” niż Żydów. Ludzie należący do elity biznesowej, właściciele fabryk i finansiści, także nie byli zbyt podatni na ideologię antysemicką, zwłaszcza że zawierała ostrą krytykę kapitalizmu. Trzeci filar konserwatyzmu, duchowieństwo katolickie, miał ostatecznie licznie wstąpić w szeregi antysemickiej koalicji, początkowo jednak także duchowni uważali apele do „mas” za niepokojące. Antysemityzmu nie promowała zatem „stara prawica”, oparta na bogactwie, władzy i pozycji społecznej.

Propagowanie antysemityzmu stało się natomiast jedną z najważniejszych spraw „nowoczesnej prawicy”, Narodowej Demokracji.

Antysemityzm znajdował się w samym centrum przesłania endecji od momentu narodzin ruchu. Rzecz jasna, intensywność retoryki antysemickiej rosła po 1905 roku, wszystkie jednak jej elementy pojawiły się o wiele wcześniej. Dmowski miał problem ze wskazaniem właściwego miejsca Żydów w swojej wizji walk narodowych, ponieważ zdawali się nie mieć ojczyzny [przyjął więc] ogólny schemat teorii o międzynarodowym spisku żydowskim i udoskonalił ją tak, by dostosować zagrożenie do polskiej specyfiki.

W wersji Dmowskiego obraz walki z żydostwem różnił się zasadniczo od sposobu, w jaki należało walczyć z innymi domniemanymi wrogami polskiego narodu. Endecja twierdziła, że dla Polaków Niemcy i Rosjanie zawsze będą wrogami, ponieważ taka już jest natura relacji międzynarodowych. Równocześnie argumentowano, że nienawiść byłaby tu przeciwskuteczna, emocje bowiem przeszkodziłyby w racjonalnym planowaniu wojny o przetrwanie.

Żydzi natomiast w fantazjach Narodowej Demokracji stanowili poważniejsze egzystencjalne zagrożenie, jako ci, którzy rzekomo próbowali zniszczyć Polskę od wewnątrz. Dmowski użył jednej ze swoich ulubionych metafor, pisząc w 1895 roku, że „ludność żydowska jest niezaprzeczenie pasożytem na ciele społecznym tego kraju, który zamieszkuje” (…) „ciało zdrowe, silne, którego wszelkie czynności odbywają się normalnie według wskazanego przez prawa przyrody, porządku, jest najmniej odpowiednim podścieliskiem dla rozwoju pasożytów” [„Wymowne cyfry”, „Przegląd Wszechpolski” 1895, 1 (15 maja) – przyp. red.].

Ruch Narodowo-Demokratyczny szerzył ten przekaz za pomocą licznych i skutecznych metod. Przede wszystkim wykorzystywano edukację, organizując na wsi kampanie szerzenia piśmiennictwa, w ramach których nauczycieli zachęcano do wpajania, wraz z alfabetem, „prawdziwego patriotyzmu”. Czytasz Więź? Wspieraj od dziś

Endecja wydawała także czasopismo dla chłopów, uzupełnione inspirującymi opowieściami z polskiej historii i relacjami o atakach ze strony licznych wrogów narodu. Mimo to endecja przed 1905 rokiem była niewielką organizacją konspiracyjną, która nie wykraczała poza wąską grupę inteligentów. Miało się to zmienić z dnia na dzień, podobnie jak w przypadku partii lewicowych, o których była mowa wcześniej. Nawet jeśli przywódcy endecji woleliby starannie zaplanowane akcje polityczne od masowych protestów, musieli jakoś odpowiedzieć na pierwotny krzyk, jakim był rok 1905. Dlatego uruchomili na wsi kampanię, która miała na celu uchwalenie przez lokalne wiejskie rady rezolucji z żądaniem wprowadzenia języka polskiego w urzędach, sądownictwie i we wszystkich instytucjach edukacyjnych. (…)

W miarę jak retoryka Narodowej Demokracji stawała się coraz bardziej antydemokratyczna (paradoks, którego nie przeoczyli przeciwnicy), grupa zaczęła zdobywać członków i zwolenników wśród tych, którzy mieli najwięcej do stracenia w chwili, gdy nadejdzie rewolucja społeczna. Byli to nie tylko właściciele ziemscy i fabrykanci (członkowie „starej prawicy”, którzy zaczęli dryfować w kierunku „nowej”), ale też członkowie klasy średniej – przedstawiciele wolnych zawodów, kupcy, niezależni rzemieślnicy, urzędnicy, księża, a wreszcie chłopi.

Przeczytaj także: Oni mordują nasze dzieci! Mit mordu rytualnego w powojennej Polsce


Brian Porter-Szűcs

profesor historii na University Michigan-Ann Arbor, gdzie od 1994 roku wykłada historię gospodarczą, historię idei kapitalizmu oraz socjalizmu, a także historię katolicyzmu. Urodził się (1963) i wychował w Stanach Zjednoczonych, jego rodzina ze strony matki pochodzi z Mławy. W Polsce wcześniej ukazała się jego książka „Gdy nacjonalizm zaczął nienawidzić. Wyobrażenia nowoczesnej polityki w dziewiętnastowiecznej Polsce” (Pogranicze, 2011). W roku 2000 został odznaczony tytułem Amicus Poloniae