Karta Ekumeniczna na nowe czasy
06/11/2025 | Na stronie od 06/11/2025
Źródło:Przewodnik Katolicki
Najpierw trzeb{.targewt_blank}a opisać, co nas tak naprawdę łączy – jest to wyznanie wiary. Później jest opis tego, w jaki sposób wiarę wspólnie przeżywamy. Dopiero potem mówimy o wspólnej misji wobec Europy – z kard. Grzegorzem Rysiem rozmawia Małgorzata Bilska.
Na 5 listopada w Rzymie zaplanowano ogłoszenie i podpisanie Karty Ekumenicznej. Pierwotnie miało się to stać 27 kwietnia, w Niedzielę Miłosierdzia, w Wilnie, ale plany trzeba było zmienić z uwagi na śmierć Franciszka. Mamy już nowy pontyfikat, Karta jednak całkiem nowa nie jest. Zaktualizowano ją po 24 latach, co otwiera kolejny rozdział relacji ekumenicznych w Europie. Dokument z 2001 roku, nazwany „tekstem podstawowym” dla dialogu, jest bardzo ważny, choć większość katolików w Polsce chyba o nim nie wie. Czym jest ta Karta?
– Karta jest dokumentem, który ma orientować zdecydowaną większość Kościołów w Europie co do ich wspólnego funkcjonowania: najpierw w odniesieniu do siebie, potem razem, w odniesieniu do Europy. Chodzi tu bardziej o wymiar praktyczny niż teoretyczny. Karta, co podkreślają jej twórcy, nie daje rozstrzygnięć dogmatycznych, nie podejmuje kwestii ekumenizmu na tym poziomie. Zaznacza jedynie, że Kościoły są świadome różnic, jakie występują między nimi w wierze, eklezjologii itd. Są także świadome tego, że to, co je łączy, jest o wiele większe od tego, co je dzieli. Karta wiąże się z pytaniem o to, jakie praktyczne kroki podjąć, aby pogłębiać jedność chrześcijańską. A potem, wspólnie, w jaki sposób działać, aby stać się użytecznymi dla społeczeństwa Europy.
Karta dotyczy wyłącznie Kościołów europejskich, nie ma ambicji globalnych. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że jej znaczenie wykracza poza jeden kontynent, choćby z uwagi na historię Kościołów, które zawsze były i są misyjne wobec innych części globu.
Nad kształtem Karty pracowały dwa gremia: Konferencja Kościołów Europejskich (CEC) i Rada Konferencji Episkopatów Europy (CCEE). Podpiszą ją ich przewodniczący, a nie papież, jak przywykliśmy. Od kogo wyszła ta inicjatywa?
– Właśnie od tych dwóch ciał. Karta była przez nie wymyślona, napisana i jest uaktualniona, choć w Watykanie ją oczywiście konsultowano. Trudno było nie pytać o zdanie papieskiej Dykasterii ds. Promocji Jedności Chrześcijan, jej pracownicy są bardzo kompetentni w tych kwestiach. Ale to nie jest dokument watykański, Watykan nie ma nad nim „kontroli” (choć, oczywiście, Ojciec Święty jest nim bardzo zainteresowany i następnego dnia po podpisaniu Karty udzieli audiencji jej sygnatariuszom i twórcom). Stronę katolicką reprezentuje CCEE. CEC natomiast zrzesza 114 Kościołów istniejących w Europie. Nie ma w niej niestety tzw. wolnych Kościołów, które są też nazywane „Kościołami IV tradycji”.
Oba gremia są równie mało rozpoznawalne w Polsce, jak Karta. Jaką funkcję pełnią? I czy ich działania mają związek z Unią Europejską? Odnosicie się do społeczeństwa Europy, a w Unii jest zrzeszonych większość państw europejskich.
– Wszystkie Kościoły, to znaczy rzymskokatolicki i te zrzeszone w CEC, chcą pracować na rzecz jedności Europy. To nie oznacza, że chcą pracować dla Unii Europejskiej. Jedność nie jest tu rozumiana w kategoriach układów politycznych, lecz jako wspólnota wartości, dziedzictwa itd. Celem nie jest promowanie rzeczywistości politycznej (taki charakter ma UE) tylko tworzenie szeroko rozumianej wspólnej kultury, do której należą też takie wartości, jak np.: demokracja, prawa człowieka, troska o pomoc dla uchodźców i migrantów, którzy masowo wręcz przybywają do Europy.
Jednym z powodów, dla których Karta musiała zostać uaktualniana jest to, że Europa przez ostatnie ćwierć wieku bardzo się zmieniła. Kiedy w 2001 roku powstawała Karta, nie było problemu migracji, a już na pewno nie w takim zakresie, jak dziś. Obecnie na naszym kontynencie toczą się wojny z wyraźnym nadużyciem elementów religijnych. Ponieważ sytuacja w Europie jest inna niż wtedy, zaangażowanie w jedność europejską też musiało zostać uaktualnione. Natomiast ono się nie zlewa z troską Kościoła o dobro UE. Karta jej nie dotyczy. Można ewentualnie mówić o rodzaju współpracy. Instytucje europejskie, które działają na rzecz jedności, mogą liczyć na szukanie porozumienia we wspólnym celu.
Karta ma ciekawą strukturę. Na początku padają deklaracje: zobowiązujemy się do…, po czym wymienia się 12 punktów. Jest ich więcej? Co pojawiło się nowego?
– Najpierw uzupełnię nasze motywacje. Mówiłem, że Europa bardzo się zmieniła. Ale doszły też nowe technologie komunikacyjne, włącznie ze sztuczną inteligencją. Kościół z kolei, za sprawą papieża Franciszka, rozpoczął etap wielkiej troski ekologicznej o Stworzenie. Temat jest superważny i zauważany też przez inne Kościoły. Podeszliśmy do tego twórczo.
W dialog ekumeniczny weszły też „Kościoły IV tradycji”, czyli wolne, zielonoświątkowe i ewangeliczne. CEC skupia te II i III tradycji: prawosławne, autokefaliczne i Reformacji. Zmienia się więc sytuacja różnorodności chrześcijaństwa, na co nakłada się postępująca sekularyzacja. Wspólnoty chrześcijańskie stają się w Europie mniejszością.
To dotyczy wszystkich wspólnot?
– W Europie w zasadzie tak. Nawet trochę niezależnie od danych ilościowych, rzeczywisty wpływ Kościołów na to, co się dzieje, na pewno nie jest taki sam, jak 24 lata temu. Pozycja Kościołów traci na znaczeniu; jest kryzys wywołany m.in. przestępstwami seksualnymi i brakiem umiejętnej reakcji na nie. Skoro Europa jest inna (za sprawą imigrantów jest multireligijna i multiwyznaniowa), Kościoły są inne, to Karta też musiała się zmienić. Punkty w niej nowe stanowią odpowiedź na nowe potrzeby.
Karta w nowej wersji ma cztery rozdziały zamiast trzech, czternaście punktów – zamiast dwunastu. Nowością jest temat nowych technologii. Osobny punkt dotyczy młodych w Kościele i w Europie. Zmiany te wyniknęły z naszego przekonania, iż najpierw trzeba opisać, co nas tak naprawdę łączy – jest to wyznanie wiary. Potem jest opis tego, w jaki sposób wiarę wspólnie przeżywamy. Dopiero potem mówimy o wspólnej misji wobec Europy.
Podstawą szukania jedności jest koncentracja na tym, co wspólne, nie – na różnicach…
– Tak. Pierwszy rozdział nosi tytuł „W co my wierzymy”. Odnosi się on do Credo nicejsko-konstantynopolitańskiego. To zostało z pierwszej Karty. Drugi rozdział jest o naszej drodze do widzialnej jedności. Trzeci omawia możliwe obszary spotkania. Czwarty wskazuje pola wspólnej odpowiedzialności i aktywności.
Wcześniej był on trzecim.
– Teraz jest czwarty i zmieniony. Dużo mówi o drodze dla pokoju i pojednania, co w sytuacji wojen w Ukrainie i w strefie Gazy jest niesłychanie ważne. Dalej jest mowa o Stworzeniu, które cierpi z powodu przemocy. Na końcu są punkty poświęcone nowym technologiom.
Wewnątrz rozdziałów natomiast zachowaliśmy poprzednią konstrukcję. Każdy z punktów składających się na rozdziały ma najpierw część teoretyczną, teologiczną, po czym podaje zestaw wspólnych zobowiązań, czyli odnosi się do praktyki. Oczywiście są to wezwania i postulaty, bo żadne z gremiów, które Kartę przygotowały, nie ma mocy przekonania Kościołów lokalnych do wdrożenia jej w życie. Karta jest naszą wspólną, spójną wypowiedzią i pokazuje to, do czego jesteśmy, jako jej inicjatorzy i twórcy, przekonani, co chcielibyśmy razem robić.
Czy w związku z zaangażowaniem Leona XIV w kwestię pokoju, przez ostatnie pół roku nastąpiły jeszcze jakieś zmiany? Papież dopiero co z mocą mówił: zero tolerancji dla przemocy w Kościele, w każdej formie! Często krytykuje agresję, przemoc, wojny – antytezy dialogu…
– Tekst już się nie zmienił, ale jest w nim mowa o tych kwestiach.
Podpisanie i ogłoszenie Karty to początek. Później trafi ona do krajowych episkopatów, czy też w inne miejsca?
– Do episkopatów w przypadku Kościoła rzymskokatolickiego, w innych Kościołach są inne struktury decyzyjne. Otrzyma ją każdy Kościół zrzeszony w CEC. Trzeba dodać, że z w procesie aktualizowania Karty prace były konsultowane m.in. z biskupami. Zaawansowany draft dokumentu był gotowy późną wiosną 2024 roku i przed wakacjami został skierowany do szerokich konsultacji. CEC rozesłał go do Kościołów i opublikował na swojej stronie internetowej. Każdy, kto chciał, mógł go ocenić i zaproponować poprawki.
Dużo ich było?
– Ogromnie dużo. Potrzebowaliśmy w zespole redakcyjnym aż dwóch trzydniowych spotkań, żeby o każdej z nich porozmawiać. Ustalić, dlaczego ją przyjmujemy lub odrzucamy. Myślę, że pracowaliśmy nad nimi bardzo uczciwie. Dopiero wtedy powstał tekst ostateczny, który był zatwierdzony przez prezydia CCEE i CEC. Przed Niedzielą Miłosierdzia nowa Karta była gotowa do podpisu. Niestety nagła śmierć papieża Franciszka przesunęła wydarzenie.
Data była symboliczna, wszystkie Kościoły obchodziły Wielkanoc w tym samym czasie, co zdarza się rzadko. Czy coś stoi za dniem 5 listopada? Nowy termin nie ma chyba związku z 60. rocznicą Deklaracji Nostra Aetate o dialogu międzyreligijnym, skoro Karta mówi tylko o ekumenizmie?
– Poprzednia data była rzeczywiście szczególnie wybrana. Ta już nie ma takich konotacji. Ale dzieli ją niewielki odstęp czasowy od ważnej ekumenicznie pielgrzymki Leona XIV do Turcji – w tym do Nicei, dla potwierdzenia najstarszego wspólnego symbolu wiary Kościołów chrześcijańskich.
Jakie są oczekiwania wobec Karty? Czytając różne dokumenty papieży wiem, ile jest w nich ważnych, dobrze ujętych i mądrych rzeczy, które są lekceważone. Nie zmieniają ani świadomości księży, a za nimi wiernych, ani starych nawyków.
– Po podpisaniu Karty chcemy, aby została przyjęta lokalnie. Będziemy też pracować nad jej popularyzacją. Wszyscy w zespole mieliśmy wrażenie, że stopień znajomości pierwszej Karty jest wśród chrześcijan znikomy. Szukamy dziś pomysłów na to, jak uczynić ją jak najbardziej znaną w Kościołach. Zależy nam zwłaszcza na dotarciu do ludzi młodych.
Na Europejskim Spotkaniu Młodych Taizé, które odbędzie się w dniach 28 grudnia – 1 stycznia w Paryżu, nowy tekst Karty może stać się przedmiotem wielu warsztatów. Jeśli poprowadzą je Bracia z Taizé lub osoby zaangażowane w updating, byłoby to ciekawe i ważne doświadczenie. Planujemy nadać jej tym razem rozgłos, w dobrym tego słowa znaczeniu. Dokument jest bardzo konkretny i będzie przydatny dla osób, które na co dzień żyją ekumenizmem.
Czy popularyzacji może sprzyjać proces synodalny w naszym Kościele? Ludzie częściej niż dawniej się spotykają, wymieniają refleksami itd.
– Tak, ponieważ te dwa procesy: synodalny i ekumeniczny, są ze sobą bardzo głęboko powiązane. Jeden i drugi są też nieodwołanym wyborem Kościoła!
Ekumenizm w Polsce nadal ma wielu oponentów.
– Antyekumeniczność jest formą odrzucenia nauki Kościoła. Ekumenizm jest ortodoksją, bo bez żadnych wątpliwości jest on dziełem Ducha Świętego, który działa między wyznaniami chrześcijańskimi. Na poziomie Magisterium Kościoła nikt już o tym nie dyskutuje, jest to oczywista prawda. W Polsce problem wynika głównie z wielkich dysproporcji, jeśli chodzi o Kościoły. Kościół rzymskokatolicki jest liczebnie absolutnie większościowy, dlatego też to właśnie on odpowiada za to, jak toczy się dialog ekumeniczny. To oczywiste. Tam, gdzie dialogu nie ma, powinniśmy się bić w piersi, bo to nasze zaniedbanie i wina. Trzeba o tym jasno mówić.
Kiedy Karta zostanie podpisana, przedstawię ją na posiedzeniu Konferencji Episkopatu Polski, zdecydowanie namawiając biskupów do organizowania wydarzeń z nią związanych na terenie diecezji. Konieczne jest przejście na poziom lokalny. W różnych diecezjach są lokalne oddziały Polskiej Rady Ekumenicznej. Kilka Kościołów z CEC funkcjonuje też u nas: Kościół luterański, Kościół reformowany, metodyści, baptyści, Kościoły prawosławne, Kościół polskokatolicki. Nie ma chyba diecezji w Polsce, w której nie byłoby z kim się spotkać ekumenicznie. Takie wydarzenie może być lokalnym przyjęciem Karty. Można je połączyć z debatą nad nią, czy adaptacją do warunków na danym terenie, co z punktów w niej zawartych stanowi rzeczywiste wyzwanie właśnie u nas?
Brak mi tu profesjonalnego podejścia marketingowego. Kościół ma kłopoty z korzystaniem z narzędzi PR i promocji. Niektóre wydarzenia promuje się łatwo, jak Spotkania Taizé, bo są atrakcyjne. Karta jest dokumentem, do tego idącym pod prąd uprzedzeniom. Warto stawiać na media i reklamę?
– Karta będzie wydarzeniem medialnym wtedy, gdy będzie podpisywana. To nie zależy ode mnie, tylko od szefów CCEE i CEC. Były duże plany na pierwszy termin w kwietniu. Miała być ona podpisana nie w katedrze czy innej przestrzeni kościelnej, ale na uniwersytecie w Wilnie. Kiedy wreszcie zostanie podpisana, mam nadzieję, że będzie o niej głośno. Ma szansę wzbudzić zainteresowanie wielu osób i środowisk. Wszystkim nam na tym zależy.
Kard. Grzegorz Ryś
Metropolita łódzki, współprzewodniczący zespołu roboczego pracującego nad nową Kartą Ekumeniczną