Antysemityzm i chore chrześcijaństwo

Romuald Jakub Weksler-Waszkinel

Do podtrzymywania antysemityzmu wcale nie są potrzebni Żydzi. Wystarczy chore chrześcijaństwo.

Do podtrzymywania antysemityzmu wcale nie są potrzebni Żydzi. Wystarczy chore chrześcijaństwo. A polskie chrześcijaństwo (dokładniej: to, co w polskim katolicyzmie dominujące) jest chore, zainfekowane antyjudaizmem.

Antyjudaizm (antysemityzm chrześcijański) zaczął się formować niczym mała kulka śniegu już w II wieku po Chrystusie, a w wieku XX, w chrześcijańskiej Europie, zszedł straszliwą "lawiną", która pochłonęła miliony Żydów. Jest faktem, że "lawina" ta w końcu otworzyła oczy wielu ludziom i wstrząsnęła ich sercami. Wielu – nie znaczy jednak wszystkim.

Jak nauczanie Kościoła o Żydach i judaizmie ma się do rzeczywistości Kościoła katolickiego w Polsce? Jak ma się do polskiego katolicyzmu, do tego, co w nim dziś, jesienią 2008 roku, dominujące? Moim zdaniem, odpowiedź na tak postawione pytanie najlepiej wyraża obraz przedstawiający tłum palących papierosy pod napisem: "Zakaz palenia". Nie znaczy to, że nikt tego zakazu nie przestrzega; oznacza jedynie, że przestrzegający zakazu są w mniejszości i czują się bezradni, czasem wręcz zagubieni w tłumie palaczy.

Na pytanie umieszczone w tytule dyskusji Dziedzictwo ONR-u wiecznie żywe? udzielam odpowiedzi twierdzącej: tak, dziedzictwo ONR-u jest wciąż żywe, a w ostatnim czasie chyba nawet coraz żywsze. Jednakże przyczyn obecności antysemityzmu w Polsce nie szukałbym głównie w dziedzictwie ONR-u czy innych. Ideologiom straszącym obcym, konserwującym fobie i resentymenty żywotność nadaje polski katolicyzm, zainfekowany antyjudaizmem.

Kościół katolicki w Polsce, a na pewno to, co w polskim katolicyzmie dominujące, ma duże trudności z zauważeniem zmiany, jaka dokonała się w Kościele powszechnym po Soborze Watykańskim II: nieszukanie usprawiedliwienia dla wrogich wobec Żydów postaw ludzi ochrzczonych, niezależnie od tego, jakie stanowiska ludzie ci zajmowali w Kościele; głęboki żal, skrucha, prośba o przebaczenie za to wszystko, co Żydzi od chrześcijan – bezpośrednio lub pośrednio – przez długie wieki musieli wycierpieć; potępienie aktów nienawiści, prześladowania i przejawów antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek kierowane były przeciwko Żydom.

Wspomniane wyżej trudności polskiego katolicyzmu ujawniły się podczas sporu o obecność karmelitanek bosych w obrębie hitlerowskiego obozu śmierci Auschwitz- Birkenau oraz po publikacji dwóch książek Jana Tomasza Grossa - Sąsiedzi (2000) i Strach (2008). Książki Grossa dotknęły miejsc, które zabolały. Ból jest zaś oznaką choroby. W związku z tym postawiono dwie różne diagnozy i zastosowano dwie terapie.

"Diagnoza i terapia" Kościoła wobec pamięci o polskich Żydach z lat wojny, przypomnianej książką Sąsiedzi budzi wdzięczność, wzięła górę nad apologetyką uprawianą m.in. na łamach "Naszego Dziennika". Biskupi w nabożeństwie w dniu 27 maja 2001 roku mówili o stanięciu w prawdzie, wyrażali żal i skruchę za zbrodnię w Jedwabnem.

Odmienna sytuacja wystąpiła w przypadku książki Strach, dotykającej pamięci o Żydach tuż po wojnie (Gross przypomniał powojenne pogromy Żydów w Polsce). Tym razem jednak reakcją Kościoła było m.in. skarcenie wydawnictwa Znak za opublikowanie książki Grossa. W liście do wydawnictwa kard. Stanisław Dziwisz przyjął za swój stereotyp Żyda-komunisty wyrażony przez Jana Żaryna z IPN. Za wypowiedzią kard. Dziwisza poszły działania narodowych ideologów, m.in. Jerzego Roberta Nowaka., który w krakowskiej bazylice jezuitów wołał, że "Żydzi atakują". Podkreślano również, że duchowni katoliccy uczestniczyli w ratowaniu Żydów podczas Holokaustu. Tyle że sedno problemu znajduje się gdzie indziej.

Otóż samo liczenie (u)ratowanych Żydów nie wystarcza, nawet największa liczba ocalonych nie uwalnia Kościoła od odpowiedzialności i współwiny za to, co się z Żydami stało. Kościół przed wojną wyróżnił dwie postacie antysemityzmu: złą – niedozwoloną, czyli rasistowski nacjonalizm, dobrą – antysemityzm polityczno-gospodarczo-społeczny, dozwolony, a nawet wskazany w walce z Żydami w różnych obszarach życia społeczno-politycznego. Jeszcze kilka lat przed Soborem Watykańskim II zalecał chrześcijanom ostrożność wobec Żydów. Kościół przez kilkanaście wieków postrzegał Żydów jako rzeczywistość zewnętrzną, obcą i wrogą. To był błąd, który czyni Kościół współodpowiedzialnym i współwinnym za tragedię Szoa.

Sobór Watykański radykalnie to zmienił, a Jan Paweł II wyjaśnił to Żydom i chrześcijanom w rzymskiej synagodze w 1986 roku, że religia żydowska już nie może być traktowana jako zewnętrzna, ponieważ jest rzeczywistością wewnętrzną, a Żydzi nie są wrogami, lecz starszymi umiłowanymi braćmi w wierze.

Kategoryczny zakaz antysemityzmu stanowi wyraz doktryny Kościoła katolickiego, a rzeczywistość skrzeczy: dalej w odredakcyjnym tytule jednego z fragmentów Biblii Tysiąclecia jest "odrzucenie Żydów", wielkopiątkowej, źle przetłumaczonej, modlitwie katolicy modlą się za "naród, który niegdyś był narodem wybranym", a nie za "lud, który został wybrany jako pierwszy", a na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim naucza się antysemickiej doktryny Feliksa Konecznego.

W Polsce dziedzictwo różnych ideologii narodowych przesiąkniętych antysemityzmem jest wciąż żywe, ponieważ czują się one bardzo dobrze w polskim katolicyzmie zainfekowanym antyjudaizmem.

Ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel, Antysemityzm bez Żydów, Znak 12 (643), grudzień 2008, s. 77-85.