Śmierć kardynała Jean-Marie Aarona Lustigera jest symbolicznym końcem pewnej epoki w dziejach dialogu chrześcijańsko-żydowskiego.

Kardynał Lustiger i Jan Paweł II

Kardynał, Żyd, syn emigranta

Tomasz P. Terlikowski

Śmierć kardynała Jean-Marie Aarona Lustigera jest symbolicznym końcem pewnej epoki w dziejach dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Ten wybitny katolicki hierarcha, który sam siebie określał słowami: "kardynał, Żyd i syn emigranta", stał się jednym z najważniejszych uczestników procesu budowania porozumienia między wyznawcami judaizmu a katolikami.

Całe jego życie najlepiej pokazuje, jak wiele się zmieniło w relacjach chrześcijańsko-żydowskich od czasów II wojny światowej, gdy 14-letni Aaron Lustiger postanowił przejść z judaizmu na chrześcijaństwo. Odkrył je w nagłym objawieniu, którego doświadczył w Wielki Piątek 1940 roku w katedrze w Orleanie.

Chrzest przyjęty w wieku młodzieńczym nie oznaczał u Lustigera wyrzeczenia się żydowskiej tożsamości. Przyjmując nowe imiona (Jean-Marie), przyszły kardynał nie zrezygnował z używania starego imienia Aaron, a swoje późne teksty chętnie podpisywał wszystkimi trzema. Mimo to, zgodnie z religijną tradycją ortodoksyjnego judaizmu, ojciec późniejszego księdza długo traktował go jak umarłego. Zresztą nigdy do końca się nie pogodził z decyzją syna. Uważał ją za "zdradę narodu żydowskiego".

Także wielu chrześcijan nie lubiło energicznego duchownego, który często odwoływał się do swoich żydowskich korzeni. To, że nieustannie podkreślał wspólne korzenie chrześcijaństwa i judaizmu, że zaznaczał, iż "chrześcijaństwo jest owocem judaizmu", a "Jezus był Mesjaszem Izraela" - prowadziło do oskarżania go o "judaizowanie chrześcijaństwa". Trudne do zaakceptowania dla wielu katolików (także francuskich) było przypominanie, że wszelki (także teologiczny) antysemityzm jest w istocie antyteizmem, kieruje się bowiem przeciwko narodowi, który został szczególnie wybrany przez Boga i którego wybór nigdy nie został odwołany.

Niechęć wobec żydowskiego pochodzenia księdza, który w całej Francji wsławił się kaznodziejstwem, nowoczesnymi metodami duszpasterskimi w pracy z młodzieżą akademicką, była tak głęboka, że ks. Lustiger (święcenia kapłańskie przyjął w 1954 roku) był przekonany, iż nigdy nie zostanie biskupem.

I pewnie tak by się stało, gdyby nie Jan Paweł II. To papież Polak dostrzegł we francuskim księdzu nie tylko świetnego kandydata na biskupa Orleanu, ale także - w niespełna półtora roku później - Paryża. Decyzja ta nie spotkała się z entuzjazmem francuskich biskupów, którzy z trudem byli w stanie pojąć, że Żyd z Polski ma być arcybiskupem stolicy najstarszej córy Kościoła.

Jako arcybiskup stolicy laickiej Francji hierarcha przede wszystkim reformował Kosciół. w Studenci seminarium paryskiego zamieszkali na parafiach, wśród wiernych, pracując duszpastersko (a często także zawodowo) i jednocześnie studiując teologię. Nietypowa była również decyzja o wydłużeniu nauki o dodatkowy rok poświęcony wyłącznie na rozpoznanie własnego powołania.

Kardynał Lustiger świetnie zdawał sobie sprawę, jak ważne w ewangelizacji współczesnego świata są media. To dlatego powołał diecezjalne Radio Notre Dame oraz katolicką telewizję kablową KTO. Organizował też coroczne drogi krzyżowe na wzgórze Montmartre, które gromadziły tłumy wiernych. Sam szedł w nich pod górę, dźwigając wielki drewniany krzyż. Obraz starszego człowieka przytłoczonego ciężarem krzyża stał się ikoną duszpasterskiej działalności arcybiskupa Paryża.

Równie mocno zapadł Francuzom w pamięć inny obraz - kardynała Lustigera odmawiającego w Auschwitz (miejscu śmierci swojej matki) słowa psalmu: "Z głębokości wołam do Ciebie, Panie"...

Błędem byłoby jednak spoglądanie na Lustigera jedynie z perspektywy jego nowatorskich poczynań duszpasterskich czy wielkich gestów przełamujących stereotypy. Arcybiskup Paryża nie poddawał się także próbom zakwalifikowania go jako hierarchę liberalnego i postępowego.

Już w 1996 roku wywołał oburzenie feministek, podkreślając, że "feminizm może prowadzić naszą cywilizację w ślepy zaułek", ponieważ pomija prawdę o antropologicznie zakorzenionej różnicy między kobietą a mężczyzną. Innym zwolennikom "postępowego chrześcijaństwa" kardynał Lustiger naraził się ostrym sprzeciwem wobec aborcji, przyjaźnią z Janem Pawłem II (uznawanym powszechnie za papieża konserwatywnego) oraz ciągłym przypominaniem o konieczności ewangelizacji Francji.

Ta wyważona postawa kardynała miała korzenie w jego pojmowaniu roli chrześcijaństwa. Szczególnie mocno wyraziła się ona po raz pierwszy w memorandum o stanie francuskiego Kościoła, które przedstawił wraz z grupą księży kardynałowi Francisowi Marty'emu. W dokumencie, który powstał w 1979 roku, ks. Lustiger odrzucił zarówno tradycjonalistyczną, jak i liberalną wersję katolicyzmu.

Według niego szkodliwe są zarówno próby budowania potęgi katolicyzmu w oparciu o prawicę, jak i o lewicę. Kościół, zamiast szukać wsparcia w strukturach władzy, powinien - jego zdaniem - skupić się na odzyskaniu kultury wysokiej. Przyswojenie tej części myślenia kardynała Lustigera zapewne wyszłoby na zdrowie także polskiemu Kościołowi.

Nie mniej aktualne pozostaje jego przesłanie dotyczące znaczenia stosunków żydowsko-chrześcijańskich czy pogłębiania świadomości hebrajskich korzeni chrześcijaństwa. Jego istotą nie jest bowiem wyłącznie potępianie chrześcijańskiego antyjudaizmu i antysemityzmu starej i nowej daty czy budowanie porozumienia między żydami a chrześcijanami.

U arcybiskupa Paryża najistotniejsze było to, że w jego losach i tożsamości odbijały się wartości wspólne wszystkim chrześcijanom. Zakorzenienie w judaizmie jest (a mówił o tym już Pius XII) właściwe każdemu chrześcijaninowi. Wyrzekając się Starego Testamentu, chrześcijanie tracą korzenie. Odkrywanie judaizmu, budowanie porozumienia (niełatwego w wielu konkretnych kwestiach), studiowanie świętych pism wynika zatem ze sposobu pojmowania Ewangelii.

Tomasz P. Terlikowski, Lustiger - kardynał, Żyd, syn emigranta, "Rzeczpospolita" nr 183, 7 sierpnia 2007 r.